Mission Impossible 4” to typowy amerykański film akcji. Przeładowany efektami specjalnymi, na które w dużej mierze składają się strzelaniny i pościgi samochodowe. Jego główny bohater, pracownik tajnej agencji do zadań specjalnych, znów ratuje świat przed zagładą. Pomagają mu w tym nie tylko koledzy po fachu, ale przede wszystkim różnego rodzaju gadżety. Wśród nich są szkła kontaktowe, które w połączeniu z iPhone’em umożliwiają rejestrowanie i rozpoznawanie ludzkich twarzy. W filmie ta technologia działa jak marzenie. A w rzeczywistości?
– Po zamachach 11 września 2001 r. na World Trade Center w Nowym Jorku wzrosło zainteresowanie rozwojem systemów rozpoznawania twarzy. Testowano je potem na amerykańskich lotniskach, ale skończyło się to klapą – mówi dr inż. Adam Nowosielski z Wydziału Informatyki Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. Eksperymentują nadal producenci sprzętu komputerowego, systemów bezpieczeństwa oraz firmy internetowe. Wielu z nich przekonuje, że ta technologia jest już skuteczna. Niemniej niedawno, pomimo milionów dolarów zainwestowanych w jej rozwój, sprawców zamachu terrorystycznego w Bostonie, braci Carnajewów, wytypowały nie maszyny, lecz ludzie.
Neurony babcine i sieciowe
Twórcy systemów rozpoznawania twarzy starają się odtworzyć ludzką zdolność do rozpoznawania innych osób. Nie jest to łatwe. – Percepcja twarzy to najlepiej wykształcona zdolność spostrzegania wzrokowego u człowieka – twierdzi dr Krystyna Rymarczyk, adiunkt w Instytucie Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN. Dzięki temu poznajemy płeć, wiek i emocje oglądanej osoby, tą drogą oceniamy też jej atrakcyjność i formułujemy o niej pierwsze sądy.