Bóg, rodzina, Yahoo! – trzy priorytety Marissy Mayer, 38-letniej szefowej legendarnego portalu internetowego Yahoo! Funkcję tę objęła w lipcu 2012 r., z dnia na dzień porzucając pracę w Google. A wydawało się, że zrosła się z tą firmą na zawsze, jako pracownik numer 20 należąc do starej gwardii. Dla Google właśnie porzuciła w 1999 r. karierę akademicką – Mayer ukończyła studia informatyczne na Uniwersytecie Stanforda, zapleczu intelektualnym Krzemowej Doliny. Wybrała młodą, mającą wtedy zaledwie rok firmę, tzw. start-up, o dziwnej nazwie, założoną przez Sergeya Brina i Larry’ego Page’a, doktorantów Stanforda. Była pierwszą informatyczką na pokładzie przyszłego internetowego giganta, szybko wypracowała sobie pozycję kluczowej osoby w błyskawicznie rozwijającej się firmie.
O sobie mówi, że nie jest kobietą, tylko geekiem, czyli genialnym kujonem, pracoholikiem głodnym wiedzy. Biznesowi kronikarze podliczają, że odpowiadała za rozwój i wprowadzenie do obiegu około stu najważniejszych usług Google – kto korzysta z poczty Gmail, ma okazję docenić projektancki zmysł Mayer. Prostota, wręcz ascetycznie skromna estetyka w połączeniu z funkcjonalnością, to naczelna zasada. W życiu codziennym superinformatyczki bizneswoman zasada ta przekłada się na zamiłowanie do dizajnerskich ubrań – magazyn „Vogue” wymienia jej ulubione marki: Oscar, Carolina, Etro, Angel Sanchez, Armani, na jej nogach dopatrzyć się można Manolo Blachnika.
Ciekawsze, niż co nosi, jest to, jak się zaopatruje w najnowsze kreacje. To jeden z wielu procesów, jakimi Marissa Mayer zarządza żelazną ręką i z bezwzględną precyzją: dwa razy w roku wybiera się na zakupy do domu towarowego Bergdorf Goodman, gdzie w towarzystwie prywatnego doradcy zakupowego uzupełnia swoją garderobę.