W skamieniałych odchodach (koprolitach), pradawnych szczątkach ludzkich czy średniowiecznych latrynach znajdowane są jaja tasiemców, glist, włosogłówki i owsików. Pasożyty były tak powszechne i wszechobecne, że w wielu kulturach to robak stanowił synonim choroby – wierzono, że to on siedząc w zębie, głowie czy brzuchu, powoduje ból. Wśród parazytologów pojawiło się nawet przypuszczenie, że to wcale nie wąż wił się po symbolach stanu lekarskiego – lasce Asklepiosa czy kielichu bogini Higieji – tylko pasożyt, np. nitkowiec podskórny albo włosień. Nawet jeśli jest to nadinterpretacja, z pewnością jednym z głównych zadań szamanów i medyków była walka z pasożytami, męczącymi wszystkich niezależnie od rasy, klimatu czy pozycji społecznej. Jednak badania paleoparazytologów nie kończą się jedynie na tym oczywistym stwierdzeniu, lecz pozwalają na wyciąganie o wiele ciekawszych wniosków, dotyczących szczegółów życia codziennego, diety, hodowli, a nawet związku pasożytów z wydarzeniami dziejowymi.
Jak bardzo zarobaczone było środowisko, w którym żył człowiek, świadczą badania najstarszej w Polsce osady obronnej w Bruszczewie koło Kościana. W podmokłej glebie datowanego na początek II tys. p.n.e. obiektu zachowało się wiele pozostałości biologicznych. Ich analizy wykazały, że mieszkańcy Bruszczewa przez dwa stulecia doprowadzili do wylesienia okolicy i zatruli pobliskie jezioro ekskrementami pełnymi larw i jaj pasożytów. To właśnie ta lokalna katastrofa ekologiczna przyczyniła się do upadku osady.
Badania Sandry Pichler z Universität Basel dowiodły, że przez prawie dwa tysiące lat niewiele się zmieniło.