Ktoś powie, że z tą posuchą to przesada. Wszak mamy smartfony, odbiorniki GPS i drony. Mamy też modyfikowane genetycznie organizmy i sklonowane zwierzęta, roboty wędrujące po Marsie oraz masę nowych leków i technologii medycznych. Wszystko to blednie jednak w porównaniu z osiągnięciami naszych poprzedników sprzed kilkudziesięciu i więcej lat. Samochód, samolot, komputer, układ scalony, rakiety kosmiczne i satelity, telewizja, antybiotyki, szczepionki i nawozy sztuczne. Do tej listy należałoby pewnie dopisać także internet, nad którym pracować zaczęto pod koniec lat 60. XX w., co oznacza, że niedługo stuknie mu pięćdziesiątka. Zresztą GPS też korzeniami tkwi w latach 60., bo to już wtedy powstały pierwsze systemy nawigacji satelitarnej.
Te szalone czasy, gdy ledwo wyklute koncepcje i pomysły starano się jak najszybciej wcielić w życie, przeminęły. Zaczęła się „wielka stagnacja”, jak to określił amerykański ekonomista Tyler Cowen w książce pod takim właśnie tytułem opublikowanej w 2011 r. Cowen, profesor George Mason University, dowodził, że jakieś trzy dekady temu świat zachodni osiągnął technologiczne plateau, którego konsekwencją jest stopniowy spadek tempa rozwoju gospodarczego. Dlaczego duch innowacyjności zgasł? Cowen uważał, że stopniowo wyczerpaliśmy (miał na myśli świat zachodni) możliwości względnie łatwego przetrawienia wcześniejszych osiągnięć nauki. Zerwaliśmy wszystkie nisko wiszące owoce, a chętnych do zbierania tych trudniej dostępnych zabrakło. Przejście od samolotów turbośmigłowych do odrzutowych okazało się względnie łatwe w porównaniu z przejściem od tych drugich do czegoś jeszcze lepszego. Pojawił się naddźwiękowy Concorde, znacznie skracając podróż z Europy do Ameryki, ale w końcu i on poniósł porażkę.
Przełomowy obszar
W ostatnich dekadach ludzka pomysłowość nie uległa ograniczeniu tylko w sferze informatyki – uważa Peter Thiel, miliarder i twórca PayPala, jeden z najbardziej znanych i wpływowych inwestorów w Dolinie Krzemowej.