W trakcie wykopalisk na Starym Rynku w Poznaniu archeolodzy natrafili na mnóstwo zabytków z różnych epok. Jednak to nie monety czy inne metalowe artefakty najbardziej ich ucieszyły, tylko znacznie mniej urodziwe skórzane ścinki. Według kierującej badaniami Kateriny Zisopulu-Bleja z Muzeum Archeologicznego w Poznaniu można z nich złożyć buty, w jakich chodzono 500 lat temu.
Obecność zakładu szewskiego na rynku poznańskim oznaczałaby, że pełnił on nie tylko funkcję handlową, ale i rzemieślniczą. Nie jest to zresztą dziwne, bo pracownie szewców, kaletników czy innych rzemieślników lokowano w średniowieczu w pobliżu miejsc handlowych, w końcu nie tylko wytwarzali oni towary, ale je również sprzedawali i naprawiali. Mimo że każdy potrzebował butów i wytwórcy obuwia byli w każdym mieście, długo nie należeli oni do krezusów i nie cieszyli się szacunkiem złotników.
Dotychczas najwięcej pozostałości skórzanych odkryto w miastach północnej Polski, bo zniszczenia wojenne umożliwiły ich dokładniejsze przebadanie i często występuje tam wilgotna, lekko kwaśna gleba, w której się lepiej zachowują. – W Gdańsku są one jeszcze dodatkowo dogarbowane, bo w ziemi jest dużo mającej właściwości garbujące dębiny – zaznacza Beata Ceynowa z gdańskiego Muzeum Archeologicznego. Choć znaleziono tam dziesiątki tysięcy skór archeologicznych, nie udało się dotąd natrafić na pracownię szewską, czyli miejsce, w którym poza ścinkami byłyby też narzędzia – szydło, dłuto, punca czy kopyto.
Tymczasem w Elblągu budy szewców z XIV w. archeolodzy znaleźli w pobliżu ratusza staromiejskiego, a we Wrocławiu udało się potwierdzić, że działali oni przy ulicy Szewskiej, znajdującej się stosunkowo blisko głównego rynku.