Do Zatoki Admiralicji wpływają po zachodzie słońca. Jest pochmurno, zimno i wietrznie. Rosyjski statek „Polar Pioneer”, na którego pokładzie spędzili ostatnie pięć dni, zatrzymuje się w bezpiecznej odległości kilkuset metrów od brzegu Wyspy Króla Jerzego. Polacy nalegają, żeby podpłynąć bliżej, tak jak rok temu, ale kapitan jest nieugięty. Przy tej pogodzie bliżej nie podejdzie.
– Schodzicie czy czekacie na lepsze warunki? – pyta.
Po kwadransie do burty statku podpływa ponton Zodiac, napędzany silnikiem spalinowym. Wsiadają do niego cztery osoby. Wśród nich dr Katarzyna Chwedorzewska i dr Anna Zmarz. Pierwsza jest kierownikiem wyprawy, druga uczestniczką projektu badawczego MONICA. Utrzymanie równowagi, gdy się siedzi na burcie skaczącego na falach Zodiaca, wydaje się trudniejsze niż niedawne pokonanie cieśniny Drake’a. Po 10-minutowym rejsie szczęśliwie dobijają do brzegu. Do stacji Arctowski brną przez kamienistą plażę pokrytą lodem, śniegiem i kośćmi wielorybów.
W przedsionku bazy wita je Zbyszek, jeden z sześciu zimowników: – Cześć, zdejmijcie buty. Wchodzą do wnętrza, które swym wystrojem przypomina schronisko w górach. Dla Katarzyny to szósty wyjazd na Antarktykę, dla Anny pierwszy. Obydwie uważnie rozglądają się po mrocznym wnętrzu. Katarzyna musi przejąć stację od zimowników, którzy wracają do Polski. Dla Anny będzie to miejsce pracy przez najbliższe trzy miesiące.
•
W maju i czerwcu każdego roku odbywa się nabór kandydatów na uczestników wyprawy na Stację im. Henryka Arctowskiego. Wybrańcy płyną tam w październiku, kiedy na wyspie pojawiają się ptaki i ssaki płetwonogie.