Kiedy Daniel C. Dennett poznał listę pozostałych bohaterów cyklu Pionierzy, powiedział w niejakim zasępieniu: – Obawiam się, że jestem najbardziej konserwatywny z całej stawki… Nic bardziej błędnego. Mimo godnego już wieku (rocznik 1942) Dennett pozostaje jednym z najbardziej wszechstronnych i kontrowersyjnych filozofów umysłu (patrz niżej), nauki i biologii. W przeciwieństwie do wielu kolegów po fachu z pasją pioniera kładzie nacisk na utrzymanie empirycznego związku uprawianej przez niego dziedziny z rzeczywistością. Niejasne pojęcia, jak np. świadomość, wyciąga z przykrytych mgłą bagien intuicji i przesądów – za pomocą nauk ścisłych, przyrodniczych, komputerowych, a nawet inżynieryjnych. Jest autorytetem publicznym o niemożliwych do zignorowania gabarytach intelektualnych. I bardzo niechętnie występuje przed kamerą.
Droga na Little Deer Isle na wschodzie stanu Maine, gdzie Dennett spędza letnie miesiące, ma charakter symboliczny. Zwłaszcza gdy, jadąc z Bostonu, zamknie się już etap nudy międzystanowych autostrad i wjedzie w wyżłobione lodowcem okolice Penobscot Bay. Tam każde drzewo i krzew, każdy glon i wodorost, każdy homar, ślimak i omułek, zazwyczaj niemi uczestnicy wiecznie zmiennego ekosystemu, wydają się śpiewać: ewolucja! I Dennett do tego chóru dołącza – bo właśnie w teorii Darwina, a nie w jakimś niewypowiedzianym absolucie, upatruje genezy znaczeń i świadomości. Wkrótce mijamy Blue Hill, niewielkie miasto, które w historii nauki, poza okresową obecnością Dennetta (nawet filozof musi gdzieś robić zakupy), zaznaczyło się tym, że wakacje spędzał w nim Kurt Gödel, wybitny logik austriacki.