Politycy zgodnie przyjmujący 12 grudnia 2015 r. porozumienie w sprawie ochrony klimatu uznali to, co od lat mówią naukowcy. I stwierdzili, za ich radą, że najwyższy czas rozpocząć proces rozstawania się z głównym źródłem problemu: paliwami kopalnymi. Ich spalanie jest źródłem dwutlenku węgla. Ten ma szczególne właściwości: gromadzi się w atmosferze, a jego cząsteczki pochłaniają promieniowanie podczerwone. W efekcie zatrzymują ciepło, jakim Słońce obdarza Ziemię, co jest przyczyną tzw. efektu cieplarnianego. Bez niego życie, jakie znamy, byłoby niemożliwe. Wszystko jednak ma swoje granice.
Naukowcy ostrzegają, że do granicy właśnie się zbliżyliśmy – od początku epoki przemysłowej 250 lat temu temperatura atmosfery wzrosła o 1 st. C. Granica bezpieczeństwa to 1,5–2 st. C. Takie właśnie wartości wpisano do paryskiego porozumienia, a jego sygnatariusze mają robić wszystko, by zmniejszyć emisję dwutlenku węgla i w ten sposób ustabilizować wzrost temperatury. W istocie oznacza to proces dekarbonizacji gospodarki i choć słowa tego nie użyto, bo nie podobało się m.in. Polakom, to fakt jest faktem. Rozpoczął się proces budowy nowej, postwęglowej cywilizacji, niezależnie od tego, czy nam się to podoba czy nie.
Ślad człowieka
Niebezpieczny wzrost temperatury atmosfery to niejedyne samobójcze zagrożenie, jakie zgotował sobie człowiek. Ośrodek badawczy Stockholm Resilience Centre wskazuje, że ziemski ekosystem jest układem złożonym i o jego stabilności decyduje wiele czynników. Zakwaszenie oceanów, bioróżnorodność, stan cyklu fosforowego i azotowego to kolejne obok temperatury atmosfery parametry, dla których istnieją granice bezpieczeństwa. W sumie jest ich dziewięć.