Mniej, za to drożej
Niemcy postanowili odrzeć swój nowy model Leiki z absolutnie wszystkich zewnętrznych atrybutów nowoczesności, elektronikę chowając w korpusie, ten natomiast wykonując zgodnie z designerskimi wzorcami sprzed lat. Pięknie zaprojektowana, wykonana z kosmiczną precyzją Leica M-D ma więc wyłącznie ręczne nastawy, a przede wszystkim ma… brak wyświetlacza LCD. Zamiast niego zainstalowano wyłącznie wyrafinowanej konstrukcji analogowy wizjer dalmierzowy. Producent chce umożliwić użytkownikom tego aparatu powrót do „radości oczekiwania” na ostateczny wynik działalności fotograficznej, czyli czegoś charakterystycznego dla fotografii analogowej. Akt naciśnięcia spustu migawki, cichy jak marzenie, jak to w Leikach, ma być też niezakłócany przez obraz wyświetlający się na ekranie LCD. Pokusa przeglądania wykonanych zdjęć lub, nie daj Boże, dzielenia się nimi w mediach społecznościowych, zostaje skutecznie wyeliminowana. Rejestracja obrazu w M-D odbywa się za pośrednictwem 24-megapikselowej matrycy najwyższej klasy. Obrazu statycznego, należy dodać, bo możliwość rejestracji wideo także została dezaktywowana. Cena – cóż, ludzie dobrze wychowani o pieniądzach nie rozmawiają. Na boku szepniemy więc: 6000 dol. Za sam korpus, oczywiście. Można mieć tylko nadzieję, że filozofia stojąca za tym modelem, którą rozumiemy i szanujemy, będzie wcielana w życie także w tańszych modelach innych producentów.
Lepiej na uwięzi
Na zakończenie coś dla zwykłych ludzi. Słuchawki Audio-Technica ATH-SR5, czyli niewielkie rozmiary, niska waga i bardzo wysoka klasa jakości za całkiem sensowną cenę.