Jak skończyć z obrzezaniem kobiet na świecie? Wystarczy wyprodukować dobrą telenowelę
Opis tej praktyki przyprawia o dreszcze: wycięcie łechtaczki, warg sromowych, w najbardziej radykalnej formie zaszycie wejścia do pochwy. Żadna kobieta wychowana w kulturze zachodniej nie potrafiłaby spokojnie słuchać o obrzezaniu kobiet, o akceptacji tej praktyki nawet nie wspominając.
Nic więc dziwnego, że organizacje zajmujące się prawami kobiet walczą z obrzezaniem wszystkimi dostępnymi środkami. Problem polega na tym, że wachlarz ich możliwości nie jest szczególnie szeroki, a mimo całych dziesięcioleci walki z procederem dalej dotyka on setek kobiet na całym świecie.
Niecodzienny pomysł na walkę z obrzezaniem przedstawiły badaczki z Zurychu w artykule opublikowanym w magazynie „Nature”. Ich zdaniem na ratunek kobietom może pospieszyć... odpowiednia telenowela.
Nieważne, od której strony podejdzie się do dyskusji nad obrzezaniem, problem jest skomplikowany. Zabieg jest kojarzony głównie z islamem i z Afryką, ale nie jest to do końca prawda. Proceder ma również miejsce na Kaukazie, w Europie i USA, sam koran o obrzezaniu nie wspomina, a w miejscach będących „sercem” tej religii, takich jak np. Mekka, kobiety nie poddają się temu zabiegowi. Znany jest za to kenijski przypadek masowego odchodzenia od chrześcijaństwa po tym, jak Kościół zabronił matkom obrzezania swoich córek. Nieprecyzyjny jest nawet sam termin, ponieważ zabieg może różnić się stopniem inwazyjności i sposobem przeprowadzenia w zależności od kraju, o którym jest mowa.
Do tych trudności trzeba dołożyć fakt, że obiegowy obraz uciskanych przez mężczyzn kobiet, które zostają zmuszone do dokonania obrzezania, często zupełnie mija się z prawdą. Bardzo często osobami, które najzacieklej bronią tradycji, są właśnie same kobiety, które nie wyobrażają sobie, żeby ich córki nie miały zostać poddane zabiegowi.