O szukaniu dziur w całym
Sir Anthony Leggett o zagadkach i pułapkach mechaniki kwantowej
Kiedy Anthony Leggett był młodszy i jeszcze bardziej psotny niż dziś, miał w zwyczaju wpadać na nudne bankiety wieńczące konferencje naukowe i rzucać w kierunku kolegów pytanie, którego efekt porównać można tylko do skutków działania granatu ręcznego. – W fizyce trudno się spodziewać dyskusji tak emocjonalnej jak w polityce. Ale w tym przypadku efekty bywały naprawdę spektakularne – wspomina chętnie, nie kryjąc zadowolenia. – W ruch szły pięści.
Jako dziecko sir Anthony Leggett, w środowisku znany jako Tony, który skończył właśnie 79 lat, chciał być nastawniczym. A kiedy już porzucił myśl o karierze na kolei, zaczął kopać doły. Raz wykopał w ogrodzie tak głęboki, że zdołał stanąć w nim wyprostowany i nie wystawał nad powierzchnię ziemi. Co było wyczynem, wspomina, zważywszy fakt, jak trudno się kopie w podlondyńskiej glinie. „Co mną powodowało, jakie głębiny mojej psyche odsłaniało – nie wiem” – wspomina Leggett w autobiograficznym eseju, do którego spisania zobowiązany jest każdy noblista.
Anthony Leggett szukał dziury w całym. I tak mu zostało. Ten brytyjski uczony od lat pracujący w USA (University of Illinois at Urbana-Champaign), człowiek, bez którego trudno sobie wyobrazić współczesną fizykę, niestrudzony jej apostoł (spotykamy się w Singapurze) tym właśnie się zajmuje: nękaniem kolegów niezręcznymi pytaniami.
Są alegorie, od których nie sposób uciec: Dedal i Ikar, lis i kruk. Jest też Erwin Schrödinger i jego kot. Przypomnijmy, że chodzi o słynny eksperyment myślowy z lat 30., który zakładał, że w zamkniętym pudle znajduje się kot oraz pewna niestabilna cząstka.