Sprawa ta nie miałaby szans wzbudzić większego zainteresowania. Oto Unia Europejska postanowiła ponownie ocenić dostępne na rynku środki ochrony roślin (pestycydy) i wydać zezwolenia na ich stosowanie w kolejnych latach. Jedną z substancji podlegających procesowi tej ewaluacji jest glifosat (najbardziej znany pod nazwą handlową Roundup). To herbicyd, czyli środek służący do zwalczania chwastów.
Ponowna ocena pestycydów szła w miarę sprawnie (co nie znaczy, że nie wzbudzała kontrowersji) poza jednym wyjątkiem: właśnie glifosatem. Komisja Europejska do dziś bowiem nie potrafi podjąć decyzji w jego sprawie, choć zegar nieubłaganie tyka: jeśli do końca roku nie zapadnie, herbicydu tego nie będzie można stosować już od pierwszego stycznia 2018 r. To zaś mocno uderzy w rolników w całej Europie.
Oliwy do ognia w tej sprawie dolał pod koniec października Parlament Europejski, który stosunkiem głosów 355 do 204 wezwał Komisję Europejską do opracowania planu wyeliminowania glifosatu w ciągu najbliższych 5 lat. Ponadto grupa aktywistów dostarczyła do Komisji petycję wzywającą do zakazania glifosatu, a podpisaną przez milion Europejczyków. Kilka krajów Unii właśnie zabroniło zaś jego stosowania poza rolnictwem i przez niespecjalistów – glifosat można było bowiem kupić w każdym markecie ogrodniczym (m.in. w Polsce nadal jest dostępny). Z kolei w USA prawie dwieście osób pozwało do sądu w Kalifornii firmę Monsanto, czyli wynalazcę i jednego z producentów tego herbicydu, oskarżając ją o zniszczenie im zdrowia.
O co w tym wszystkim chodzi? Czyżby glifosat, najchętniej stosowany herbicyd przez rolników na całym świecie, był aż tak niebezpieczny dla ludzi i środowiska? Dlaczego w takim razie Komisja Europejska waha się z podjęciem decyzji? Żeby odpowiedzieć na powyższe pytania, musimy cofnąć się do lat 70.