Kapsuły dźwięku
Powoli, ale nieubłaganie, nadchodzi era dźwięku dookólnego. Taki sposób jego rejestracji jest normą już nie tylko w wielkich produkcjach hollywoodzkich, lecz także w produkcjach VR (virtual reality), grach komputerowych, eksperymentach z dziedziny nowych mediów. Wkrótce zapewne stanie się czymś powszednim, zwłaszcza że wreszcie pojawiają się nieduże, poręczne i wysokiej klasy mikrofony pozwalające na nagrywanie dźwięku w promieniu 360 stopni. Takie jak Rode NT-SF1, opracowany we współpracy z legendarną w branży dookólnej brytyjską firmą SoundField. Fizycznie składa się on z czterech zintegrowanych, niskoszumowych kapsuł opracowanych specjalnie na tę okazję. Zebrany za ich pośrednictwem wielokanałowy dźwięk można następnie dowolnie kształtować w komputerze, wybierając, akcentując czy wyciszając pożądane ścieżki i dostosowując jego format do pożądanego przez nadawcę lub odbiorcę. W zestawie z urządzeniem, które trafia do sprzedaży za kilka tygodni, znajduje się uchwyt amortyzujący drgania, solidna osłona przeciwwiatrowa typu blimp oraz wysokiej klasy kabel z czterema wyjściami, po jednym na każdy kanał. Bogactwo to usprawiedliwia też nieco cenę – ponoć 999 dol. – ale tego typu akcesoria kupowane oddzielnie kosztują zwykle zaskakująco wiele.
Magiczna kamera
Z Blackmagic Pocket Cinema Camera, która objawiła się w 2013 r., sprawy miały się trochę tak, jak z oryginalnym volkswagenem garbusem: była okropna. Nieporęczna, błyskawicznie pożerająca energię z maleńkich baterii, z ekranem prezentującym obraz fatalnej jakości i elektroniką generującą przedziwne artefakty. Ale i tak była kochana – bo maleńka, a przy pewnej dozie cierpliwości dająca nagrania o parametrach zbliżonych do tych z kamer za kilkadziesiąt tysięcy dolarów (a kosztowała tysiąc).