Rok 1524. Trwa szalona epoka odkryć geograficznych. 30 lat po podpisaniu słynnego traktatu w Tordesillas, w którym Kastylia (Hiszpania) i Portugalia podzieliły się strefami wpływów w Nowym Świecie, przychodzi czas na wyznaczenie podobnej linii demarkacyjnej po drugiej stronie globu. Powodem są Moluki, czyli Wyspy Korzenne, wchodzące w skład rozległego Archipelagu Malajskiego.
Odnaleźli je Portugalczycy. Natychmiast zaczęli dowodzić, że ta „skarbnica wszystkich przypraw” należy się właśnie im, jako że leży po ich stronie linii wyznaczonej przez traktat. Jednak parę lat później sekretną drogę do Wysp odkrył, płynąc z przeciwnej strony, Ferdynand Magellan, także Portugalczyk, tyle że wysłany przez hiszpańskiego króla. Wtedy również Hiszpania stwierdziła, że Moluki znajdują się po jej stronie linii granicznej. Zamiast przyprawami, zapachniało wojną.
Obie strony idą jednak po rozum do głowy. Hiszpański król Karol I i portugalski władca Jan III postanawiają, że o wpływach na świecie rozstrzygną nie armaty, ale nauka i wiedza geograficzna. Do hiszpańskiego miasta Badajoz, tuż przy granicy z Portugalią, przybywają więc astronomowie, kartografowie, matematycy i nawigatorzy reprezentujący oba kraje. Mają podzielić Ziemię na dwie równe połowy, żeby Portugalia wzięła sobie wschodnią, a Hiszpania – zachodnią.
W hiszpańskiej delegacji jest Juan Elcano, który po śmierci Magellana na Filipinach doprowadził do Europy jedyny statek ocalały z pierwszej wyprawy dookoła świata. Hiszpańskiego króla reprezentują także m.in. Juan Vespucio, bratanek słynnego Americo Vespuciego, którego imieniem nazwano nowo odkryte kontynenty, oraz Sebastian Cabot, syn innego wielkiego odkrywcy i żeglarza Johna Cabota. Do Badajoz przyjeżdża jednak jeszcze jeden przedstawiciel kolejnego pokolenia gwiazd kartografii i nawigacji: Hernando Kolumb (hiszp.