Woda zawsze czysta
Zbliżają się wakacje, a więc i sytuacje, w których dostęp do czystej wody bywa utrudniony (wbrew pozorom dotyczy to dziś także górskich, rzekomo krystalicznych potoków). Stąd pierwsza (ponadczasowa) propozycja: filtr LifeStraw. Magazyn „Time” ogłosił go najlepszym wynalazkiem roku 2005 i nie było to jedyne ważne wyróżnienie. Kiedy w 2011 r. trafił do zwykłych sklepów, stał się przebojem wśród podróżników i pracowników organizacji pomocowych w krajach Trzeciego Świata. Zatrzymuje niemal wszystkie zagrażające życiu i zdrowiu bakterie, m.in. Escherichia coli i te odpowiedzialne za salmonellę lub cholerę, oraz pierwotniaki. Jeśli coś ma rozmiary większe niż 2 mikrony, temu nie pozwoli trafić do układu pokarmowego. Nie ochroni jednak przed szkodliwymi substancjami chemicznymi (metale ciężkie też się do nich zaliczają), wirusami czy paskudnym zapachem. Czerpiąc wodę, należy więc zachować zdrowy rozsądek.
Obsługa filtra jest banalnie prosta – działa on jak duża słomka do napojów. Trudno go nawet nazwać urządzeniem, bo nie zawiera ruchomych elementów, nie potrzebuje baterii ani akcesoriów (można ewentualnie dokupić butelkę i inny osprzęt). LifeStraw jest także niewielki: długość 22 cm, średnica 2,5 cm i lekki (56 g). No i kosztuje grosze, bo ok. 25 dol. A wystarczy do oczyszczenia 1000 litrów wody. Przed zakupem trzeba tylko rzucić okiem na datę produkcji – rzecz nie powinna być używana lub przechowywana dłużej niż przez 5 lat.
Warsztat w kieszeni
O czymś maksymalnie uniwersalnym marzą ci, których los – lub własne życzenie – rzuci w nieznane, w którym np. schronienie trzeba sobie zapewnić samemu. Niestety tzw. multi toole zwykle cechuje brak owej cechy.