Prof. Antoni Krzeski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego 20 lat temu zabrał się za pisanie podręcznika o zapaleniu zatok przynosowych. Pierwsza w Polsce książka na ten temat ukazała się bowiem w 1936 r. i od tamtej pory nikt niczego podobnego nie opublikował. Podczas wertowania angielskiej literatury naukowiec ze zdumieniem odkrył, że w skład małżowin nosowych wchodzą „erectile tissues”.
– Tkanka erekcyjna w nosie? Przez trzy dni zastanawiałem się, jakiego określenia użyć w języku polskim – wspomina. Przekopał biblioteki w poszukiwaniu innych odniesień i w końcu zdecydował się na określenie „sploty jamiste”. – Nikt tego z budową penisa skojarzyć już nie mógł.
A jednak podczas wykładu z okazji swojego jubileuszu 40-lecia pracy zawodowej, wygłoszonego na zjeździe Polskiego Towarzystwa Otorynolaryngologów, właśnie zdjęciami genitaliów w stanie wzwodu postanowił zilustrować to, co człowiek ma również w nosie (także damskim). „Nos, podobnie jak prącie lub łechtaczka jest narządem zmysłowym – mówił. – Nawet bardziej, bo przecież jest wrażliwy na zapachy. W błonie śluzowej małżowin są identyczne ciała jamiste. To stąd się bierze honeymoon nose, czyli zjawisko nosa miesiąca miodowego”.
Doświadcza go ponoć większość ludzi, ale niewielu łączy krótkotrwałe przytkanie nozdrzy ze stymulacją seksualną. Jest to zaś dowód – powiada prof. Krzeski – jak podobną rolę odgrywają ciała jamiste w tych zgoła odmiennych narządach: w członku wypełniają się krwią, aby penis mógł zesztywnieć, w nosie efektem jest zwiększenie objętości małżowin, co blokuje swobodny przepływ powietrza.
W każdej – mówiąc kolokwialnie – dziurce nosa są trzy małżowiny: dolna, środkowa i górna.