AGNIESZKA KRZEMIŃSKA: – Krzemionki to pierwsze stanowisko pradziejowe w Polsce, które znalazło się w wykazie obiektów o wyjątkowej wartości dla ludzkości. Archeologów nie trzeba przekonywać, że kopalnie są tego warte. A jak było z komisją UNESCO?
ARTUR JEDYNAK: – Na pewno nie jechaliśmy tam jak po swoje. Co prawda International Council on Monuments and Sites – ciało doradcze UNESCO w sprawach dziedzictwa kultury – wystawiło naszemu projektowi pozytywną opinię, ale jednocześnie wytknęło niedociągnięcia.
Jakie?
Prawne, wynikające z tego, że Krzemionkowski Region Prehistorycznego Górnictwa Krzemienia Pasiastego jest bardzo rozległy. Poza kopalniami Krzemionki, które obejmują obszar 78 ha i ok. 4 tys. szybów, są jeszcze pola górnicze Borownia i Korycizna oraz osada górników na Gawrońcu. Łącznie to 349 ha, a ze strefami buforowymi – ponad 1800 ha. Tereny te mają kilku właścicieli. To utrudnia prawnie zarządzanie i utworzenie parku kulturowego, który pomoże zachować zabytki w obecnej formie, co jest przecież celem UNESCO.
Nasza kandydatura została w Baku poddana dyskusji, ale o wpisie na listę zadecydowała wartość zabytku. Za wyróżnieniem idą obowiązki. Za dwa lata mamy zdać relację, czy z ośrodka powiatowego stajemy się instytucją na poziomie światowym. A to nie będzie łatwe bez zaangażowania władz – zarówno miejscowych, jak i państwa.
A co jest dla was zagrożeniem? Poszukiwacze zabytków ze swoimi wykrywaczami nie mają czego szukać na pozbawionych metali stanowiskach z epoki kamienia.
Detektoryści, jak wszędzie, szukają i u nas zabytków z późniejszych epok, ale naszym problemem są poszukiwacze krzemienia. Wydobywają go spod warstwy humusu, rozgrzebując pradziejowe hałdy i warsztaty.