Układ Słoneczny można porównać do stadionu, na którym Wenus i Ziemia biegną po drugim i trzecim torze od środka (pierwszy jest zarezerwowany dla Merkurego). Co 584 dni szybciej biegnąca Wenus dogania Ziemię i ją wyprzedza. Gdy się zbliża, widzimy ją na niebie jako Gwiazdę Wieczorną; gdy się oddala – jako Gwiazdę Poranną. Jest najjaśniejszym po Słońcu i Księżycu ciałem niebieskim i naszą najbliższą sąsiadką (zbliża się do Ziemi na 42 mln km, podczas gdy drugi z kolei Mars tylko na 55 mln km). W Układzie Słonecznym jest ciałem najbardziej podobnym do naszego. Przy prawie takich samych rozmiarach i zbliżonej masie (odpowiednio 95 proc. i 82 proc. średnicy i masy Ziemi) była wręcz uważana za jego bliźniaczkę. Zaledwie tyle o niej wiedzieliśmy. Do epoki lotów kosmicznych.
Zaskoczenia
Złoty okres eksploracji Wenus przypadł na lata 1962–85 – badały ją wówczas liczne sondy radzieckie i amerykańskie. Z zebranych informacji wyłonił się jednak obraz na tyle zniechęcający, że uwaga agencji kosmicznych skupiła się na innych obiektach.
Powodów do zniechęcenia było wiele. Atmosfera Wenus składa się z dwutlenku węgla z niewielką (3,5 proc.) domieszką azotu oraz śladowymi dodatkami pary wodnej i innych gazów. Ma tak dużą gęstość, że ciśnienie u jej podstawy jest prawie stukrotnie większe od ziemskiego (takie samo panuje na głębokości kilometra pod powierzchnią morza). Ta niezwykle gruba kołdra wywołuje najsilniejszy w Układzie Słonecznym efekt cieplarniany, za sprawą którego powierzchnia planety rozgrzewa się do ponad 460 st. C, powyżej temperatury topnienia ołowiu i cynku. Jak podaje NASA, dobowe i roczne wahania temperatury, a także różnica między temperaturą obszarów przyrównikowych i podbiegunowych są na Wenus tak nieznaczne, że nie udało się ich wiarygodnie pomierzyć.