Ebola jest chorobą równie egzotyczną, co przerażającą. Zaczyna się od objawów podobnych do grypy: gorączki, dreszczy, bólów mięśni i głowy. Z czasem pojawiają się krwotoki wewnętrzne i zewnętrzne (dlatego choroby wywoływane przez wirusy z tej grupy chorób nazywa się gorączkami krwotocznymi). W większości wypadków chory umiera.
W trwającej od sierpnia ubiegłego roku w Demokratycznej Republice Konga epidemii zakażonych zostało blisko 2,8 tys. osób, z których 1,9 tys. zmarło, czyli dwóch na trzech zakażonych nie udawało się uratować. To druga największa epidemia eboli, odkąd w Afryce Zachodniej między rokiem 2013 a 2016 zmarło ponad 11 tys. ludzi.
REGN-EB3 i mAb114, nowe leki na ebolę, ograniczają jej śmiertelność
Z nadzieją na opanowanie epidemii w Kongu w listopadzie ubiegłego roku rozpoczęto próby kliniczne czterech nowych leków. Dwa z nich okazały się tak skuteczne, że próby kliniczne przerwano przed planowanym zakończeniem. Nowe leki (noszące tymczasowe nazwy REGN-EB3 oraz mAb114) nie są panaceum. Ograniczają śmiertelność (odpowiednio do 29 i 34 proc.), ale to i tak spory sukces. Bez leków umiera większość chorych.
Nowe leki okazały się za to bardzo skuteczne, gdy były podawane w początkowych stadiach choroby. W grupie zakażonych, którzy otrzymali REGN-EB3 niedługo po zarażeniu, zmarło tylko 6 proc. Niewiele mniej skuteczny przy wczesnym podaniu okazał się mAb114 – w tej grupie zmarło 11 proc. osób. A to w zwalczaniu epidemii oznacza już duży postęp.
Czy nowe leki zmienią także świadomość mieszkańców Konga?
Wprowadzenie tych leków daje także nadzieję na odzyskanie zaufania do personelu medycznego – na obszarach objętych epidemią ludzie nieufnie odnosili się do lekarzy i pielęgniarek – głównie dlatego, że większość chorych i tak, mimo hospitalizacji, umierała.