Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Po coś mię brał na barana

Ciężar garbu

Amerykański chirurg ortopedyczny Albert Sayre w trakcie kuracji pacjenta z chorobą kręgosłupa polegającej na podwieszeniu. Nowy Jork, 1877 r. Amerykański chirurg ortopedyczny Albert Sayre w trakcie kuracji pacjenta z chorobą kręgosłupa polegającej na podwieszeniu. Nowy Jork, 1877 r. George Eastman House / Getty Images
W końcu dorobią się garbu – martwią się rodzice, którzy nie wiedzą, jak przekonać dzieci, żeby nie siedziały ciągle w smartfonach. Podsuwamy im argumenty, cofając się w przeszłość, w której ludziom z kifozą żyło się naprawdę bardzo źle.
Aparat niemieckiego ortopedy Carla Hermanna Schildbacha do rozciągania. II poł. XIX w.BEW Aparat niemieckiego ortopedy Carla Hermanna Schildbacha do rozciągania. II poł. XIX w.

Cała jego postać była grymasem. Olbrzymia głowa ze zjeżonymi rudymi włosami, pomiędzy łopatkami ogromny garb, drugi mniejszy garb na piersi; uda i łydki skręcone tak przedziwnie, że stykały się tylko kolanami, a oglądane od przodu podobne były do dwóch sierpów związanych za rączki” – to fragment opisu wyglądu Quasimodo, bohatera powieści Victora Hugo. Szpetny potwór o wielkim sercu, który śmiał zakochać się w pięknej Cygance, to najsłynniejszy garbus popkultury. Doskonale pokazuje stosunek do osób z widoczną kifozą kręgosłupa.

Garb wrodzony, jak i nabyty w wyniku choroby (np. gruźlicy kości) powodował ból, upośledzał funkcjonowanie narządów wewnętrznych, uszkadzał rdzeń kręgowy, zaburzał sen oraz czucie. No i ograniczał mobilność. Te wszystkie fizyczne dolegliwości tylko pogarszał brak akceptacji społecznej – ona ciążyła często nie mniej niż garb. Co prawda gdy w XIX w. Victor Hugo pisał umieszczoną w średniowieczu „Katedrę Maryi Panny w Paryżu”, garbaci nie byli już traktowani jak wyrzutki, bo medycyna zaczęła szukać sposobów, by im pomagać, ale ich życie – podobnie jak innych ułomnych – nadal nie było do pozazdroszczenia.

Tym garbem żebrał i tańczył

O niepełnosprawnych troszczyli się już neandertalczyk i wczesny człowiek. Archeolodzy znajdują groby osób, które trzeba było ze względu na choroby lub upośledzenia otaczać wyjątkową opieką. Jednak teksty wspominające o nich nie są już tak łaskawe. Wynika z nich, że były one dyskryminowane, bo deformacje zmniejszały znacząco ich użyteczność dla wspólnot. Poza tym we wszystkich odmiennościach upatrywano przejawu działalności sił nadprzyrodzonych lub kary boskiej. W wielu kulturach osoby chrome i szpetne usuwano ze wspólnot religijnych, uważając, że ich wygląd obraża bogów.

Polityka 6.2020 (3247) z dnia 04.02.2020; Nauka; s. 61
Oryginalny tytuł tekstu: "Po coś mię brał na barana"
Reklama