Pięć najczęstszych błędów. Po pierwsze: bez paniki
Czego unikać? Pięć błędów, które najczęściej popełniamy
Każda decyzja zmierzająca do ograniczenia swobód obywatelskich bierze się w tym wypadku z kalkulacji. Oby epidemiologicznych, a nie politycznych. Przeżywając ten trudny czas, trzeba też nauczyć się unikać błędów, które wynikają na ogół z niezrozumienia medycznych terminów i znaczenia podjętych restrykcji. Czemu służą? Wspólnemu dobru. Oto jak tego nie zaprzepaścić.
Krótki poradnik: Jak się nie zarazić? Co zrobić, gdy mamy objawy?
1. Nie panikujmy
Zamknięte granice państwa, nieczynne szkoły i uniwersytety, zakaz większych zgromadzeń, a wieczorem właściwie godzina policyjna, bo restauracje, kluby i bary również nie wpuszczają gości. Można wyciągnąć wniosek, że tak drakońskie restrykcje wprowadzono, by nie dopuścić do rozprzestrzeniania wyjątkowo niebezpiecznego bakcyla, który szerzy się w morowym powietrzu.
Takie kojarzenie skali podjętych działań zapobiegawczych z naturą zarazka jest z gruntu fałszywe, ponieważ nie o strach przed śmiertelną zarazą tu chodzi, a o próby spowolnienia tempa szerzenia się wirusa. O to, by w krótkim czasie do placówek medycznych nie musiało zgłaszać się kilkaset (może nawet kilka tysięcy) chorych jednocześnie, bo żaden system ochrony zdrowia nie jest przygotowany do natarcia tak licznej rzeszy pacjentów. Wśród nich zawsze znajdzie się mniej więcej stały odsetek osób starszych, obciążonych dodatkowymi chorobami wymagającymi bezwzględnie hospitalizacji, więc trzeba zrobić wszystko, by ich liczba była jak najmniejsza.
Odsetek śmiertelności, choć rozpala emocje, wciąż nie jest wysoki w porównaniu z wieloma innymi epidemiami. Trudno na razie go wiarygodnie oszacować, bo epidemia w rozkwicie, a wskaźnik śmiertelności to w istocie stosunek między liczbą zmarłych a liczbą zakażonych.