Jedna publikacja naukowa epidemiologów z Imperial College London, której głównym autorem jest Neil M. Ferguson, sprawiła, że Boris Johnson (który właśnie potwierdził, że sam jest zarażony koronawirusem) postanowił odwrócić o 180 stopni strategię Wielkiej Brytanii wobec pandemii, a cały świat utwierdza się w słuszności swoich decyzji.
Grupa Fergusona przeanalizowała dwie podstawowe strategie postępowania wobec nowej pandemii.
Pierwsza polega na jej spowalnianiu. Finalny zasięg i całkowita liczba osób zakażonych pozostają niezmienne, ale maleje obciążenie dla systemu opieki zdrowotnej. Ponieważ wirus rozprzestrzenia się dość swobodnie, szybko rośnie też tzw. odporność zbiorowa – bo osoby, które przeszły infekcję, blokują dalszą jego transmisję.
Druga strategia zakłada aktywne tłumienie epidemii, minimalizowanie liczby infekcji do chwili, kiedy szczepionka stanie się dostępna powszechnie, czyli najpewniej przez następne 18 miesięcy.
Do symulacji komputerowych Brytyjczycy wykorzystali swój sprawdzony, ale nieco zmodyfikowany model pandemii grypy. To tzw. model agentowy, w którym każdemu członkowi populacji odpowiada jedna „jednostka” software’owa, jeden wirtualny „ludzik” poruszający się w sieci odwzorowującej realny kraj z jego uwarunkowaniami geograficznymi i socjologicznymi. Żeby taki abstrakcyjny model dawał wyniki odnoszące się do fizycznego świata, trzeba go zasilać danymi statystycznymi – te pochodziły z Chin, Włoch i Hiszpanii. Następnie brytyjscy epidemiolodzy skalibrowali go, czyli dostosowali inne parametry tak, żeby odtwarzały dotychczasowy przebieg pandemii w Wielkiej Brytanii i USA. I wcisnęli ENTER.
Cykle nadziei
Wnioski były następujące: brak jakichkolwiek działań oznacza 0,5 mln zgonów na samych tylko Wyspach Brytyjskich i ponad 2 mln w USA plus trudną do przewidzenia liczbę zgonów związanych z nawet 30-krotnym przekroczeniem wydolności służby zdrowia.