Nauka

Czy maseczki wystarczą do powstrzymania epidemii?

Akcja rozdawania maseczek w Łodzi Akcja rozdawania maseczek w Łodzi Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej minister zdrowia Łukasz Szumowski osobiście pochylił się nad problemem maseczkowym.

Maski na usta i nos trzeba nosić od 16 kwietnia, ale ponieważ zrobiło się dużo cieplej, w ostatnich dniach wielu osobom coraz trudniej w nich oddychać. „Jeśli nie będziemy nosić maseczek, to liczba zakażeń wzrośnie” – zauważył minister, grożąc, że to prosta droga do odłożenia w czasie decyzji o poluzowaniu innych obostrzeń.

Czytaj też: Maseczki, skuteczna czy fałszywa ochrona? WHO przemówiło

Czy maski to jedyna skuteczna ochrona?

Wygląda na to, że od tego, czy Polacy będą przestrzegali wymogu zakładania masek, zależą losy odmrażania naszej gospodarki, powrót dzieci do szkół oraz wiele innych spraw, na które ma obecnie wpływ epidemia. Nie da się jednak w rzetelny sposób zmierzyć, jak na przebieg epidemii wpływa samo maskowanie twarzy.

Przypomnijmy, że za powszechnym stosowaniem masek, zwłaszcza za przykładem Azjatów, przemawiać miała teoria, że przynajmniej w kilku krajach tego regionu udało się w ten sposób zapanować nad rozprzestrzenianiem koronawirusa. Jednak Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) po analizie doniesień z Hongkongu stwierdziła, iż potrzebne są dalsze badania, by ocenić, na ile tego rodzaju zabezpieczenie jest w stanie samo skutecznie chronić populację, a w jakim stopniu decydujące są inne elementy takiej ochrony – przede wszystkim higiena, kwarantanna i utrzymywanie dystansu społecznego.

Ekspertom wciąż brakuje przekonujących dowodów, by stwierdzić jednoznacznie, że noszenie masek na wolnej przestrzeni chroni zdrowych ludzi przed infekcjami dróg oddechowych, w tym również Covid-19. Oczywiście pod pewnymi warunkami – maski nie przestają być potrzebne osobom zakatarzonym i pokasłującym oraz powinno się je zakładać w zamkniętych przestrzeniach, a więc w sklepach, środkach transportu, zakładach pracy.

Czytaj też: Świat się odmraża, ale w maseczkach i rękawiczkach

Zdrowy rozsądek na kursie kolizyjnym z prawem

Prawa trzeba przestrzegać i kropka. Dlatego źle to wygląda, gdy w tramwaju czy autobusie połowa pasażerów z powodu zaduchu ma maski pod nosem lub na brodzie, a w dodatku nikt nie zwraca uwagi, czy nie przekroczono dozwolonej liczby osób w pojeździe. W efekcie robi się tłoczno, okna pozamykane, klimatyzacja średnio działa. To warunki, w których wirus przenoszący się drogą kropelkową ma rzeczywiście dobrą okazję do zaatakowania przynajmniej kilku jeszcze zdrowych ludzi. Jasna sprawa, że musieliby mieć pecha, by wśród towarzyszy podróży znalazł się ten, kto wcześniej był takim zarazkiem zakażony, kichnął lub zostawił go na poręczy.

Założenie maseczki ma sens, gdy jesteśmy chorzy – w ten sposób chronimy innych – i gdy stykamy się z chorą osobą. Na ile ludzie mogą być dziś pewni, że ci, którzy są przeziębieni, nauczyli się już, że nie powinni wychodzić z domu? A jeśli muszą – to właśnie w maseczkach? Gdy idą do lekarza – powinni też ją mieć; podobnie zresztą jak lekarz, rejestratorka i pielęgniarka, bo są to osoby kontaktujące się w pracy z wieloma osobami (potencjalnie zakażonymi).

O tym, w jakich sytuacjach maseczka jest bezwzględnie potrzebna, a kiedy może chronić połowicznie (np. w taki sposób, że nie dotykamy ust i nosa brudnymi rękami), musi decydować po prostu zdrowy rozsądek. Skoro wiemy, że wirus przenosi się na drodze kropelkowej w bliskich kontaktach – trzymajmy co najmniej dwumetrowy dystans, bo to może być skuteczniejsze niż samo maskowanie twarzy, zwłaszcza kiedy maska jest wilgotna lub źle założona.

Czytaj też: Uczuleni w czasie pandemii. 10 pytań do alergologa

Jak prawidłowo oddychać w masce

Aby przetrwać noszenie maski – tam, gdzie to potrzebne – warto przyswoić sobie kilka dobrych rad na temat właściwego oddychania. Niewątpliwie bowiem zniechęcenie do masek pojawia się, gdy odczuwamy w nich duszność. Można tego uniknąć, pamiętając choćby o tym, że należy w masce oddychać nosem, a nie przez otwarte usta. – Maseczki prowokują do oddychania przez usta, szybszego i de facto płytszego – komentuje lekarka i trenerka właściwego oddechu Elżbieta Dudzińska z poradni „Strefa Pacjenta”. – Koniecznie należy oprzeć się takiej pokusie, bo to pogarsza sytuację i pogłębia uczucie duszności.

Rodzaj materiału, z jakiego wykonana jest maska, ma spore znaczenie, bo farby, barwniki i zapachy z płynów stosowanych do prania mogą przeszkadzać przy dłuższym noszeniu. Zbyt gęsty materiał będzie skutkować rzeczywistą dusznością.

Prawidłowy, „fizjologiczny” oddech jest cichy, spokojny, bez wysiłku, przeponowy, czyli dolną częścią klatki piersiowej, w spoczynku tylko przez nos. W maseczce powinno się oddychać dokładnie tak samo – podkreśla dr Dudzińska. Gdy podczas oddychania uruchamiamy przeponę, poprawia się wentylacja płuc i zwiększa pobór tlenu o 10–20 proc., co ma bardzo duże znaczenie dla naszej odporności i ogólnej kondycji organizmu.

Na prawidłowe oddychanie należy zwrócić uwagę zwłaszcza dzieciom, gdyż według badań aż 40 proc. maluchów oddycha przez usta (co na ogół wynika z niedrożności dróg oddechowych i utrudnionego przepływu powietrza wskutek nieżytu nosa lub powiększonych migdałków). Podobne problemy mają osoby otyłe, które zresztą często cierpią na bezdech senny. Im również o wiele trudniej zaadoptować się do oddychania w masce na ulicy, choć przy bezdechu sennym wielu pacjentów wygodnie śpi, mając specjalny rodzaj maski założonej na twarzy.

Czytaj też: Jak przygotować swoje płuca na koronawirusa

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną