Światowa Organizacja Zdrowia uruchomiła gorącą linię na temat pandemii w serwisie komunikacyjnym WhatsApp. Brytyjski rząd korzysta z pomocy logistycznej Amazona w dostarczaniu testów medycznych. Kontrola kontaktów w celu lokalizacji ognisk zakażeń za pomocą smartfonów byłaby niemożliwa bez współpracy Apple i Google. To tylko kilka przykładów ilustrujących uzależnienie współczesnych rządów i organizacji międzynarodowych od globalnych korporacji technologicznych spod znaku GAFA (Google, Amazon, Facebook, Apple). Czyżby podczas kryzysu stały się tak niezbędne jak dostawy wody i elektryczności?
Przypomnijmy, że potęga firm GAFA wyrosła na modelu biznesowym, który nie poddaje się społecznej kontroli. Zysk w większości przypadków pochodzi z reklam, a tym samym zależy od liczby odsłon, a nie jakości tego, co się odsłania. W tym modelu dbałość o rzetelność treści, które docierają do ludzi, nie jest celem samym w sobie. Rzetelność nie jest źródłem wartości, tylko jednym z kosztów prowadzenia biznesu.
Epidemia koronawirusa wzmocniła to zagrożenie, bo stawką w grze stało się zdrowie publiczne. Jeśli miliony ludzi na świecie uwierzą w teorie spiskowe lub różne niesprawdzone pogłoski, łatwo o panikę i nieracjonalne zachowania.
Zapewne dlatego jedną z pierwszych decyzji firmy Google po wybuchu pandemii była rezygnacja z komercjalizacji w serwisie YouTube treści na temat koronawirusa. Google tym ruchem odebrał motywację autorom, którzy specjalizują się w sensacyjnych treściach obliczonych na szybki zysk. Dodatkowo na najwyższych pozycjach w wynikach wyszukiwania dotyczących pandemii Google umieszcza teraz kanały oficjalne – Światowej Organizacji Zdrowia i odpowiednich organów krajowych. W ten sposób traci zyski z reklam, ale promuje to, co rzetelne.
Te dwie biznesowe decyzje technologicznego giganta być może zrobiły więcej dla upowszechnienia oficjalnych i sprawdzonych informacji niż działania wszystkich mediów tradycyjnych.