Przestępcy handlujący podrabianymi produktami farmaceutycznymi i zdrowotnymi nie przebierają w środkach. Szybko wykorzystali pandemię Covid-19 do poszerzenia swojej oferty o preparaty rzekomo zwalczające koronawirusa. Dawniej sprzedawali Viagrę, Prozac i chińskie pastylki na odchudzanie. Dziś zachęcają do przeciwwirusowych tabletek, które miałyby wzmacniać układ odporności, swoiście przygotowując go do nadejścia zarazy.
Czytaj także: Aplidin, remdesivir czy deksametazon? Jak idą poszukiwania leku na Covid-19
Zdaje się, że tego właśnie oczekuje większość ludzi, którzy skłonni są bardziej ufać takim środkom, niż przestrzegać codziennych zaleceń: noszenia maseczki, utrzymywania dystansu, mycia rąk.
Takie zachowania to przecież nic nowego i można wymienić co najmniej kilka problemów zdrowotnych, gdy zmiana stylu życia mogłaby mieć moc tabletek. Ale pacjenci nie chcą z takich wskazówek skorzystać, bo sądzą, że za pomocą środków farmakologicznych łatwiej im będzie poradzić sobie np. z tuszą, miażdżycą lub dolegliwościami kręgosłupa. Czekają więc na cudowne pigułki, choć ruch i zdrowsza dieta mogłyby już teraz bardzo im pomóc.
Z covidem jest podobnie. Kiedy koronawirus zbierał pierwsza żniwa, wielu ludzi zaczęło faszerować się suplementami, wierząc, że dadzą im najskuteczniejszą ochronę przed zakażeniem. A ci, w swoim mniemaniu bardziej zaradni, postanowili przez internet ściągać specyfiki, które rzekomo są skuteczne w walce SARS-CoV-2.
Nieostrożne zakupy w sieci
Proceder od samego początku śledzi Fundacja KOWAL, czyli Krajowa Organizacja Weryfikacji Autentyczności Leków, która dąży do wyeliminowania fałszywych farmaceutyków z oficjalnej dystrybucji. Problem narastał od wielu lat, a teraz, w dobie pandemii, nasilił się, ponieważ przestępcy, jakich na tym rynku nie brakuje, starają się wykorzystać zwiększony popyt.
Działania fałszerzy w skali międzynarodowej monitoruje Europol, który ostrzega, by pacjenci sprowadzający na swój użytek podróbki leków nie narażali zdrowia i życia. Internet jest pełen reklam niezweryfikowanych produktów leczniczych – jeśli ktoś nie jest zorientowany w doniesieniach naukowych na temat postępu badań lub ich wstrzymania (jak niedawno w przypadku chlorochiny), może sądzić, że skuteczne preparaty są na wyciągnięcie ręki i wystarczy za nie tylko zapłacić.
Czytaj także: Pół roku z Covid-19, czyli co wiemy o koronawirusie, a czego nie
Zorganizowane grupy przestępcze zaangażowane w produkcję i dystrybucję podrobionych towarów po raz kolejny udowodniły, że są bardzo elastyczne i potrafią szybko dostosować ofertę do obecnego zapotrzebowania, ukształtowanego w dużym stopniu przez lęk przed koronawirusem. Chodzi nie tylko o leki i suplementy, ale też o sprzęt medyczny (zwłaszcza niespełniające norm maski na twarz, fałszywe zestawy do testów czy jednorazowe rękawiczki), środki dezynfekcyjne (a więc żele, mydła i chusteczki) oraz żywność, która mogłaby mieć jakąś wyimaginowaną wartość leczniczą, a w rzeczywistości nie wiadomo, jakiego jest pochodzenia. Okazuje się, że amatorzy takich zakupów poprzestają na pobieżnej lekturze marketingowego opisu, nie sprawdzając przed podaniem numeru swojej karty kredytowej, skąd pochodzi oferowany towar i na ile jest uczciwy.
– Epidemia stała się doskonałą okazją dla oszustów, którzy dorabiają na ludzkim strachu i łatwowierności – ostrzega Michał Kaczmarski, prezes zarządu Krajowej Organizacji Weryfikacji Autentyczności Leków. – W sieci pojawiają się nieprawdziwe doniesienia o wynalezieniu leków na Covid-19 i część pacjentów próbuje leczyć się nimi na własną rękę.
Francuskie organy ścigania zidentyfikowały np. kilka stron internetowych oferujących sprzedaż testów przesiewowych, które twierdziły, że są w stanie dostarczyć wynik „na koronawirusa” w ciągu dwóch minut! Z kolei rumuńska policja zatrzymała pakunek z blisko 2 tys. masek wyprodukowanych w Brazylii niespełniających żadnych standardów.
W Polsce nawet Ministerstwo Zdrowia powinno wytłumaczyć się z oficjalnych zakupów u podejrzanych pośredników, więc cóż mówić o obywatelach, którzy na własną rękę próbują sprowadzać trefny towar ze świata, łudząc się, że da im najlepsze zabezpieczenie przed zakażeniem? Można powiedzieć, że przykład idzie z góry, więc jeśli władze resortu wydały publiczne pieniądze na takie geszefty, to jaka płynie z tego nauczka dla zwykłych ludzi?
Czytaj także: Respiratorów nie widać, pieniądze poszły, dokumenty wyszły
Jak się uchronić przed fałszerstwami
Oprócz dobrze już znanych platform, które w przeszłości zajmowały się obrotem podrabianych leków, utworzono znaczną liczbę nowych stron internetowych, których wyraźnym celem jest czerpanie korzyści z pandemii. Strony te sprzedają np. fałszywe domowe zestawy testowe do Covid-19, ale przede wszystkim handlowym przebojem czarnego rynku stała się hydroksychlorochina – substancja rokująca na początku skromne nadzieje na profilaktyczną lub terapeutyczną skuteczność, lecz ostatecznie wycofana z badań klinicznych w tym wskazaniu. Mimo to internet został wprost zalany ofertami sprzedaży tego przeciwmalarycznego leku, oferując jego łatwe zdobycie, oczywiście bez recepty.
Mitycznego panaceum na Covid-19 nie powinna posiadać w Polsce żadna legalnie działająca apteka z prostego powodu – taki specyfik nie został nigdzie zarejestrowany. A jeśli uznać za niego remdesivir, to jest on na razie dostępny tylko do leczenia szpitalnego i nie wolno stosować go na własną rękę, traktując jak panaceum na gorączkę czy kaszel (nawet z potwierdzonym dodatnim wynikiem testu na SARS-CoV-2).
– Obrót sfałszowanymi produktami odbywa się poza legalnym łańcuchem dystrybucji – podkreśla Michał Kaczmarski i namawia, by środki farmaceutyczne kupować w stacjonarnych aptekach, gdyż są one tam przez farmaceutów weryfikowane pod kątem autentyczności. Już od lutego 2019 r. apteki mają taki obowiązek – sprawdzania wiarygodności sprzedawanych leków w ogólnopolskim systemie weryfikacji. – Dzięki podwójnemu zabezpieczeniu znajdującemu się na opakowaniach pacjenci mają pewność, że kupują produkt legalny i bezpieczny. Niemal 100 proc. ogólnodostępnych aptek w Polsce ma dostęp do systemu weryfikującego oryginalność leku – zapewnia Kaczmarski.
Czytaj także: Deksametazon, ratunek dla osób z problemami oddechowymi w Covid-19
Niestety przestępcy nierzadko podszywają się pod legalnie działające placówki w celu nadania swojej działalności pozoru legalności. Owszem, istnieją bezpieczne i licencjonowane apteki internetowe, ale trzeba je umieć weryfikować – i wiedzieć np., że mogą one w Polsce działać tylko wtedy, jeśli jednocześnie prowadzą działalność stacjonarną. Podejrzane są również sytuacje, kiedy apteka internetowa oferuje dostawę leku na receptę do paczkomatu bez okazania recepty.
Wszystkich powinna obowiązywać najważniejsza zasada: jeśli usłyszałeś o cudownym, najnowszym leku na Covid-19, zanotuj jego nazwę i zapytaj w najbliższej aptece, czy jest coś wart. Jeśli apteka nie ma go w swojej ofercie ani nie jest dostępny w żadnej hurtowni – nie kupuj z innego źródła. – W dobie pandemii najważniejszy jest zdrowy rozsądek i warto pamiętać, że jeżeli coś wydaje się zbyt piękne, aby było prawdziwe, to prawdopodobnie takie nie jest – sumuje filozoficznie Michał Kaczmarski.
Czytaj także: W badaniach nad szczepionką Amerykanie idą jak burza