Uwaga: To nie jest tekst o fizyce, choć zaczyna się od Lee Smolina.
Lee Smolin napisał niedawno książkę zatytułowaną „Einstein’s Unfinished Revolution: The Search for What Lies Beyond the Quantum” („Niedokończona rewolucja Einsteina: Poszukiwanie tego, co leży poza mechaniką kwantową”). To ważna pozycja. Po pierwsze, jej autor jest jednym z najwybitniejszych żyjących fizyków. Po drugie, nie boi się wychodzić poza granice nauk ścisłych. Po trzecie, urodzony w 1955 r., dręczony postępującą chorobą uczony podsumowuje całe swoje zawodowe życie. I największy związany z nim dylemat.
Fizyka robi w biznesie realności – powiedział kiedyś Albert Einstein. I intuicyjnie wydaje się to słuszne. Ale nie dla każdego fizyka. Właściwie to dla niewielu. Kiedy sto lat temu formułowano mechanikę kwantową, nową naukę o kolosalnym wpływie na cywilizację, nieliczni zaprzątali sobie głowę pytaniami o realizm. A zasadnicze pytania są dwa.
Pierwsze: Czy świat istnieje niezależnie od naszych umysłów? Wiadomo, że coś przedziwnego się dzieje, kiedy obserwujemy obiekty mikroświata. Ich właściwości zdają się nie istnieć obiektywnie aż do chwili pomiaru. I pytanie drugie: Czy te właściwości dadzą się zrozumieć i opisać? „Ludzie, którzy odpowiadają twierdząco na oba te pytania, zwani są realistami – wyjaśnia Smolin. – Einstein był realistą. Ja jestem realistą”. Reszta to antyrealiści.
Ścieżka przez bagna
Na wydziałach fizyki spotkamy głównie antyrealistów. To katastrofa – uważa Smolin. Jego zdaniem obowiązująca teoria kwantowa jest niepełna. Ta prawdziwa musi spełniać kryteria realizmu, w przeciwnym razie zaprzepaszcza dorobek nauki. Może i daje coraz szybsze mikroprocesory, ale zaciera granicę między wiedzą o rzeczywistości a krainą fantazji.