Kosmos zalewa nas mieszaniną fal elektromagnetycznych najróżniejszej długości, z której nasze oczy, dostosowane przez ewolucję do światła słonecznego, wyłapują jedynie wąskie pasmo widzialne. Jak bardzo jesteśmy tym ograniczeni, przekonaliśmy się w drugiej połowie XX w., gdy nauczyliśmy się podglądać wszechświat w każdym zakresie widmowym – od fal radiowych aż po promienie rentgenowskie i zabójcze dla organizmów promienie gamma.
Pogłębiony przegląd
Dzięki astronomii rentgenowskiej i gamma uzyskaliśmy wgląd w niezwykłe procesy toczące się w obecności potężnych pól grawitacyjnych i magnetycznych, ultraszybkich fal uderzeniowych, temperatur mierzonych w miliardach stopni i cząstek elementarnych rozpędzonych prawie do prędkości światła. Fotony wytwarzane w tych procesach mają energię do stu bilionów (1014) razy większą od energii fotonów światła widzialnego. Gdyby bez przeszkód docierały do powierzchni Ziemi, losy życia na naszej planecie prawdopodobnie potoczyłyby się zupełnie inaczej. Ziemska biosfera mogłaby składać się wyłącznie z mikroorganizmów, a być może w ogóle by jej nie było.
Szczęśliwie dla życia, a pechowo dla astronomów nasza atmosfera całkowicie pochłania wszystko, co na skali energii fotonów plasuje się powyżej UVB, czyli tego rodzaju promieniowania ultrafioletowego, który umożliwia produkcję witaminy D w komórkach skóry, ale jednocześnie bywa przyczyną poparzeń słonecznych, a nawet nowotworów. Ktoś, kto chce obserwować w zakresie UVC (daleki ultrafiolet), rentgenowskim lub gamma, nie ma wyjścia: musi umieścić teleskop w przestrzeni kosmicznej.
Najnowsza z kilkudziesięciu misji nastawionych na takie obserwacje rozpoczęła się w lipcu 2019 r. Z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie wystartowała wtedy rakieta Proton-M z niemiecko-rosyjskim satelitą wyposażonym w przyrząd o wdzięcznej nazwie eROSITA (jest to akronim od extented ROentgen Survey with an Imaging Telescope Array, co w przybliżeniu oznacza „pogłębiony przegląd rentgenowski za pomocą matrycy teleskopów obrazujących”).