A nie mówiliśmy? Tak mogłoby brzmieć nieoficjalne motto wszystkich modelarzy epidemii. Wszystkie wnioski z symulacji, o których pisaliśmy pół roku temu, pozostają w mocy. Był szczyt wczesną wiosną? Był. Była redukcja liczby infekcji, słynne wypłaszczenie krzywej, spowodowane blokadą państw? Była. Był spadek liczby zachorowań w okresie wakacyjnym? Owszem. Jest jesienna intensyfikacja pandemii, czasem niesłusznie nazywana drugą falą? Jak malowana. W Polsce prawie każdy zna już osobiście kogoś, kto na wyniku testu przy swoim nazwisku zobaczył plusa. Trwoga. A jak trwoga, to do matematyki. Czy i tym razem przewidzi przyszłość?
– Spodziewaliśmy się tych wzrostów – przyznaje spokojnie dr Franciszek Rakowski. Ten dobrze znany naszym czytelnikom fizyk z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego jest współautorem jednego z pierwszych i najdokładniejszych modeli przebiegu pandemii w Polsce. Kilka dni termu porzucił pracę w sektorze prywatnym, by zaangażować się w pełni na froncie epidemicznym.
– Nasz model działa i jest używany przez Ministerstwo Zdrowia. Zwłaszcza teraz, po zmianie ministra. Poprzedni niespecjalnie się tym interesował. Z Adamem Niedzielskim jest inaczej. Będąc ekonometrą, kocha te rzeczy – mówi Rakowski. Sam prowadzi obecnie badania we własnej piwnicy, odizolowany od rodziny. Covid-19 stał się również jego osobistym doświadczeniem (chorobę przechodzi łagodnie).
Wyniki symulacji, które jego zespół przeprowadził niedawno, uspokajają o tyle, że sprawdzają się z przebiegiem wydarzeń. – Już 8 sierpnia przygotowaliśmy prognozę, która właśnie okazuje się sprawdzać niemal co do joty. To jeden z trzech opracowanych przez nas scenariuszy. Ten najostrzejszy. Bez zmian w restrykcjach społecznych i zachowaniach pod koniec października dojdziemy do 4–5 tys. zakażonych dziennie. Model działa znakomicie, służy realną pomocą. Nie tylko generuje spełniające się scenariusze, ale i odtwarza przeszłość. – Jesteśmy w stanie wiernie opisać ostatnie pół roku – mówi Rakowski.
Drugą przyczyną spokoju może być wiedza na temat natury modeli pandemii. Opisują wydarzenia, które prawdopodobnie nie nastąpią, bo zmienimy swoje zachowania społeczne (ograniczając polskie wesela, pogrzeby oraz chrzciny), zreformujemy nawyki higieniczne (ogólnie rzecz biorąc, zreformowaliśmy), bo poszerzymy zakres wiedzy na temat nowego wirusa (poszerzyliśmy niewyobrażalnie).
– Myślę, że już w świadomości ludzi pojawiła się myśl, iż dzieje się coś poważnego – przekonuje Rakowski. I dodaje: podejrzewam, że zaczęli zmieniać swoje zachowania. Przynajmniej niektórzy. Efekty takiego spontanicznego samoograniczania się stają się widoczne w danych po 11–12 dniach.
Co może być powodem do niepokoju? Co chcielibyśmy wiedzieć najbardziej o pandemii, a czego wciąż nie wiemy? Czytaj tekst Karola Jałochowskiego dziś wieczorem na Polityka.pl i od środy w tygodniku „Polityka” w kioskach.