Gdzie się mamy leczyć? Dramatyczne pytania chorych jak echo odbijają się dziś od zamkniętych drzwi przychodni i oddziałów szpitalnych w całej Polsce. To nie tylko pacjenci z chorobami nowotworowymi, choć o ich problemach media piszą najczęściej. Jest przecież rzesza osób, którym z powodu zawieszenia planowych świadczeń poprzepadały dawno ustalone terminy operacji albo nie mają kontaktu z lekarzami, którzy powinni ich skontrolować po wykonanych już zabiegach. Telemedycyna nie zawsze zdaje egzamin, bo przebieg niektórych chorób wymaga obejrzenia chorego (a nie samej rozmowy z nim) albo wglądu w wyniki badań, które też coraz częściej są odwoływane.
Ta ogólnopolska kwarantanna ochrony zdrowia oraz konieczność niemal całkowitego wykorzystania jej mocy do leczenia ostrych przypadków covidu, których ostatnio lawinowo przybywa, nie służy również samym zakażonym. Przyrasta bowiem liczba ozdrowieńców, którzy koronawirusa pokonali, ale właśnie teraz wymagać będą dodatkowej obsługi, monitoringu, zapewnienia dostępu do badań i opieki lekarskiej.
Ofiary długiego covidu
Po każdej infekcji wirusowej należy uważnie obserwować stan zdrowia i zwracać uwagę nie tylko na cięższe dolegliwości, lecz także na swoją kondycję. W przypadku Covid-19 sprawa się komplikuje, bo rekonwalescencja zabiera wielu osobom więcej czasu i dochodzą do siebie znacznie dłużej, niż kiedy wychodziły z grypy albo przeziębienia. – Dlatego jeśli po kilku tygodniach ktoś wciąż odczuwa większe zmęczenie przy wysiłku, który wcześniej nie sprawiał takich problemów, powinien zgłosić się do lekarza i poinformować go o tym – sugeruje prof. Dariusz A. Kosior, kierownik Kliniki Kardiologii i Nadciśnienia Tętniczego z Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie.