Czas mija nam inaczej, gdy siedzimy u dentysty, a inaczej, gdy jesteśmy w kinie. Odmiennie, kiedy skaczemy na bungee, a odmiennie, kiedy czytamy książkę. To, co robimy i co dzieje się w naszym otoczeniu, wpływa na naszą percepcję czasu. Nie wiemy tylko dlaczego…
Naukowcy od dawna zadają sobie pytania dotyczące tego, w jaki sposób organizm mierzy czas. Dopiero od kilku lat – przede wszystkim dzięki badaniom prowadzonym przez zespół Masamichiego Hayashi z Center for Information and Neural Networks w Osace – wiemy, że w mózgu może istnieć cała sieć „chronometrów” – rejonów, które odpowiadają za pomiar czasu. Wyniki dotychczasowych prac sugerują, że każdy z nich może odpowiadać za percepcję czasu w innej skali. Jedne mierzą krótkie jego odcinki (sekundy, minuty), natomiast inne notują upływ długich okresów (takich jak godziny, dni czy nawet miesiące i lata).
Ostatnie lata dostarczyły nam pewnych informacji na temat poczucia czasu, ale wciąż wielu kwestii nie rozumieliśmy. Jedną z nich było wytłumaczenie, dlaczego upływ czasu jest tak bardzo subiektywny i czemu jego percepcja w tak dużym stopniu zależy od tego, co robimy i gdzie jesteśmy. Jednak wyniki opublikowane w tym roku w „Journal of Neuroscience” dostarczyły nowych wskazówek.
Badania prowadzone były przez wspomnianego już Masamichiego Hayashi na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. Skupiały się one na tym rejonie mózgu, który – jak się przypuszcza – odpowiada za najbardziej precyzyjny pomiar czasu, czyli na zakręcie nadbrzeżnym (SMG – supramarginal gyrus).
W toku badań uczestnicy zostali podzieleni na dwie grupy. Obie poddawane były bodźcom wizualnym, przy czym robiono to w taki sposób, by neurony uczestników z grupy badanej zostały przestymulowane i „zmęczyły się”.