W dużym błędzie był ten, kto spodziewał się, że szczepienia nowym typem szczepionek mRNA nie będą wymagały dodatkowej wiedzy, jak to robić właściwie. Nie wystarczy, jak dotąd przy okazji większości szczepionek, wyjąć ją z pudełka i wstrzyknąć w ramię. Zastrzyki domięśniowe rzadko zresztą wykonuje się w mięsień naramienny (częściej celem igły jest pośladek lub udo), ale w przypadku Comirnaty – pierwszej udostępnionej w Polsce szczepionki wytwarzanej przez Pfizera i BioNTech – trzeba wkłuwać się właśnie w górną część ramienia (dość głęboko, nie podskórnie).
Posłuchaj podkastu: Jak to będzie ze szczepionką na covid-19
A ramiona bywają różne – wyćwiczone bicepsy młodych ratowników medycznych wymagają użycia innych igieł niż wiotkie u starszych ludzi, u których często z trudem wyczuwa się jakiekolwiek mięśnie. Zmiana igły na niewielkiej strzykawce, tzw. insulinówce lub zalecanej w tym wypadku tuberkulinówce (nazwy pochodzą od podawania w nich insuliny lub szczepionki BCG przeciwko gruźlicy), również wymaga pewnej wprawy.
Saperska dokładność
Nie chcę przez to powiedzieć, że wykonywanie szczepień jest wiedzą tajemną i czynności wymagane do opanowania tej sztuki przekraczają zdolności naszych lekarzy i pielęgniarek. Chodzi o to, że nie można podejść do akcji masowych szczepień bez przeszkolenia zespołów, na których barki spada kwalifikacja i samo wykonywanie zastrzyków.