Zgodnie z obawami, na które POLITYKA zwracała uwagę już we wrześniu, a następnie w listopadzie, kiedy szybko rosła liczba chorujących na Covid-19, zakażenie wirusem SARS-CoV-2 nie daje ozdrowieńcom łatwo o sobie zapomnieć. Jest początek 2021 r. i coraz więcej osób, które przebyły infekcję zazwyczaj rozpoczynającą się zapaleniem górnych dróg oddechowych, po dwóch–trzech miesiącach cierpi na najróżniejsze powikłania niedotyczące już wcale płuc ani oskrzeli.
Z początku wydawało się, że komplikacje przy Covid-19 będą – podobnie jak przy ciężko przechorowanej grypie – dotykały jedynie serca, gdyż w obu przypadkach wirusy mogą dotrzeć do naczyń wieńcowych, osierdzia i kardiomiocytów (komórek mięśnia sercowego). Okazuje się jednak, że pocovidowe zaburzenia nie omijają również układu nerwowego, mózgu, jelit i gruczołów wydzielających hormony. No i zdarzają się również u dzieci, choć przecież u nich przebieg infekcji koronawirusowych jest dużo lżejszy niż u dorosłych, z reguły bez poważniejszych objawów (jeśli za takie nie uznać trwającej kilka dni biegunki, gorączki i kataru).
Teraz jednak lekarze z ośrodków pediatrycznych coraz częściej, podobnie jak dzieje się to w innych krajach, sygnalizują napływ przypadków z pocovidowym zespołem zapalnym. W Rybniku na oddział pediatrii w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 3 w pierwszej połowie grudnia przyjęto siedmioro takich maluchów. I jak relacjonowała w regionalnych mediach ordynator dr Katarzyna Musioł, większość z nich była dziećmi pracowników ochrony zdrowia, którzy miesiąc wcześniej przechodzili Covid-19.
To nie katar przedszkolaka
To nowe schorzenie u kilkulatków ma już swoją nazwę: zespół wieloukładowej choroby zapalnej, czasowo związany z wirusem SARS-CoV-2. Łatwiej używać skrótu PIMS-TS (z ang.