Mniej więcej co 26 miesięcy Ziemia i Mars ustawiają się na swoich orbitach w taki sposób, że lot na Czerwoną Planetę pochłania najmniej paliwa. Ostatni raz zdarzyło się to w lipcu ubiegłego roku, na który zaplanowano wysłanie międzyplanetarnej flotylli złożonej z sond al-Amal („Nadzieja”, zbudowana przez Zjednoczone Emiraty Arabskie we współpracy z USA), Tianwen-1 (pierwsza z serii chińskich sond międzyplanetarnych, nazwanych poetycko „Pytaniami do nieba”) oraz amerykańska Perseverance („Wytrwałość”). Wszystkie starty przebiegły pomyślnie i cała trójka zbliża się właśnie do celu podróży.
Od przelotów do łazików
Loty na Marsa są dziś rutyną, ale początki były bardzo trudne. Z 14 misji podjętych w latach 1960–71 powodzeniem zakończyły się tylko trzy, w dodatku ograniczone do przelotów obok planety. Na wokółmarsjańską orbitę udało się wejść dopiero 14 listopada 1971 r., czego dokonała amerykańska sonda Mariner 9. Natomiast 2 grudnia 1971 r. jako pierwszy osiadł na powierzchni planety radziecki lądownik Mars 3. Pech chciał, że wokół szalała burza pyłowa i po zaledwie 15 sekundach łączność z nim została bezpowrotnie zerwana. W 1976 r. rozpoczęła się misja wysłanych przez NASA sond Viking 1 i Viking 2. Ich głównym zadaniem było poszukiwanie mikroorganizmów w marsjańskiej glebie. Wyniki przeprowadzonych przez nie eksperymentów okazały się niestety niejednoznaczne i do dziś są przedmiotem naukowych sporów. Zdjęcia wykonane przez Vikingi wskazywały za to wyraźnie, że powierzchnia planety została w wielu miejscach ukształtowana przez wodę.
W latach 90. rozpoczął się nowy okres eksploracji Czerwonej Planety, w którym główna rola przypadła łazikom. Dla pierwszego z nich, amerykańskiego Sojournera (pracę rozpoczął w lipcu 1997 r.