Choć wicepremier ma 53 lata i u większości mężczyzn w jego wieku szczyt wydzielania hormonów płciowych dawno już minął, subtelny wpływ tych substancji na umysł, popęd i zachowanie utrzymuje się dłużej. Dowiedziono na przykład, że zazdrość, podejrzliwość, a nawet nadmierna aktywność zawodowa może u dojrzałych mężczyzn wynikać właśnie z powolnego obniżania się poziomu testosteronu i hormonu wzrostu. Zresztą nasi krewcy politycy wcale nie muszą cierpieć na deficyt hormonalnego napędu. Okazuje się, że pomiędzy 20 a 80 rokiem życia u zdrowych mężczyzn dochodzi do redukcji stężeń testosteronu całkowitego o 51 proc., ale – cieszcie się, panowie! – zespół dolegliwości uwarunkowany spadkiem jego wydzielania ujawnia się zaledwie u 10–20 proc. sześćdziesięciolatków. Wszystko zależy od stanu zdrowia, trybu życia (bardzo niekorzystny jest stres!), aktywności fizycznej i sposobu odżywiania.
Gdy we wspomnianym filmie „Testosteron” pada z ekranu definicja tytułowego hormonu, wyłożona przez jednego z bohaterów z absolutną powagą (a nawet z pewnym żalem pod adresem natury), widzowie śmieją się do łez. Niesłusznie! Testosteron to męski hormon, który rzeczywiście „zmusza nas do uganiania się za kobietami i sprawia, że jesteśmy wiecznie potencjalnymi mordercami i gwałcicielami”. – Testosteron daje nam to, co jest konieczne i najlepsze dla mężczyzny, ale tylko w młodości, gdy jest go najwięcej – uważa znawca tej problematyki prof.