Chodzenie to kontrolowane upadanie
Przeklęta ewolucja! Chodzenie to kontrolowane upadanie
TOMASZ TARGAŃSKI: – Czy są chwile, kiedy żałuje pan, że chodzimy na dwóch nogach?
JEREMY DESILVA: – Tak, zawsze gdy wstaję rano i bolą mnie plecy. Niestety, jedyne, co mogę wówczas zrobić, to przeklinać ewolucję.
Co w takich chwilach myśli paleoantropolog badający zjawisko dwunożności człekokształtnych?
Tłumaczę sobie, że nasza przygoda z chodzeniem na dwóch nogach to z punktu widzenia ewolucji stosunkowo nowy eksperyment, a dolegliwości, na które cierpimy, są jego skutkiem. Nasz gatunek nie powstał od zera, jesteśmy zmodyfikowanymi, dość dziwnymi, małpami. Problemy z kręgosłupem są idealnym przykładem anatomicznej struktury, która była na tyle dobra, by pozwolić nam przetrwać, ale nie jest idealna i powoduje liczne schorzenia. Ewolucja w ogóle nie dba o komfort.
Dlaczego dwunożność odbija się na naszych plecach?
Obecność kręgosłupa i kręgowców liczy miliony lat. Wyewoluował, by służyć stworzeniom poruszającym się w pozycji horyzontalnej. Problem rozpoczął się w chwili, gdy nasi dalecy przodkowie zaczęli przystosowywać tę strukturę do nowego sposobu lokomocji. Wertykalna orientacja kręgosłupa zmusiła nas do walki z grawitacją, co ma szczególnie zły wpływ na kręgosłup. Jak wiadomo, kręgi wypadają, zderzają się i miażdżą. Dlatego kiedy bolą nas plecy, kładziemy się na podłodze: horyzontalna pozycja odciąża kręgosłup i stawy. Ponadto zachowanie pionowej linii, od czubka głowy po palce stóp, wymaga od mięśni pleców stałej pracy. Niestety, u ludzi są one dość słabe, dlatego w wypadku ich nadwyrężenia nie możemy wstać z łóżka lub chodzimy zgięci w pół.
Istnieją jednak zwierzęta, które poruszają się na dwóch nogach bez podobnych problemów.
To prawda, np.