Colin Carlson, parazytolog z Uniwersytetu Georgetown, oraz jego współpracownicy uważają, że ludzkość powinna objąć ochroną gatunkową pasożyty. Uczeni ci stworzyli globalny plan ochrony organizmów pasożytniczych i w październiku 2020 r. ogłosili go w „Biological Conservation”. Autorzy publikacji twierdzą, iż ochrona pasożytów jest szczególnie istotna właśnie teraz – gdy ocieplenie klimatu nabiera wielkiego rozpędu. „W przeciwieństwie do innych taksonów, pasożyty stoją w obliczu podwójnego zagrożenia: są bezpośrednio podatne na wyginięcie z powodu takich czynników, jak zmiana klimatu, oraz pośrednio narażone na współwymieranie ze swoimi żywicielami” – piszą w swojej pracy.
Ale dlaczego komukolwiek miałoby zależeć na losie pasożytów? Wszak kojarzy się je głównie z lekcjami biologii, na których poznajemy cykl życia tasiemca, i z przemawiającymi do wyobraźni rycinami, po obejrzeniu których aż swędzi skóra. Jednak pasożyty to nie tylko owsiki oraz wszy, a biolodzy obecnie coraz częściej podkreślają, że poznanie, zrozumienie i ochrona gatunków pasożytniczych staje się coraz ważniejszym trendem w ekologii. Tym bardziej że – jak uważają autorzy innej pracy, opublikowanej w 2020 r. w „Proceedings of the Royal Society B” – gatunków pasożytniczych może być znacznie więcej niż tych „wolnożyjących”, a ich wpływ na funkcjonowanie ekosystemów jest nie do przecenienia.
Przyjęło się uważać, że pasożytnictwo to swego rodzaju przeciwieństwo symbiozy. I rzeczywiście, w języku potocznym ten pierwszy rodzaj zależności oznacza bezwzględne żerowanie na kimś, podczas gdy ten drugi wiąże się z korzyściami czerpanymi przez obie strony. Jednak biolodzy postrzegają te relacje zupełnie inaczej.
Ekosystemowi inżynierowie
Po pierwsze, pasożytnictwo nie jest odwrotnością symbiozy, lecz jej odmianą.