Tsunami, którego nie było
Tsunami, którego nie było. Covid wzmocnił nas psychicznie?
Za nami dwa lata pandemii Covid-19. W tym czasie wiele osób straciło życie lub zdrowie; część z nas zupełnie zmieniła sposób codziennego funkcjonowania, niektórzy stracili pracę, inni wykonywali swój zawód na granicy wytrzymałości, ale byli i tacy, którzy odkryli dobre strony braku konieczności dojeżdżania codziennie do biura. Poza tymi łatwo dostrzegalnymi zmianami pandemia zaowocowała bezprecedensową liczbą przepowiedni, prognoz oraz eksplozją badań naukowych, często chaotycznych, wykonywanych w pośpiechu, o szerokim zakresie tematycznym i zróżnicowanych metodach.
W tej powodzi informacji na szczególną uwagę zasługują te dotyczące zdrowia psychicznego. O ile bowiem wirus pozostaje obojętny na to, co o nim piszą i mówią mikrobiolodzy, mutując zgodnie z prawidłami genetyki i aktualną konfiguracją czynników środowiskowych, o tyle prognozy dotyczące naszych zachowań i zdrowia psychicznego mają tę niebezpieczną właściwość, że często przybierają formę samospełniających się przepowiedni.
Młodzi odcięci
Na początku pandemii w mediach na całym świecie pisano i mówiono o nieuchronnym tsunami zaburzeń psychicznych oraz lawinie samobójstw w skali daleko przekraczającej efekty wywołane przez samego wirusa. I nie chodziło w tych przepowiedniach wyłącznie o osoby zarażone wirusem i chorujące na covid. Jednak już pierwsze, opublikowane jeszcze w 2020 r., wyniki badań pokazały, że rzeczywisty obraz niekoniecznie pokrywa się z kasandrycznymi wizjami – skala problemów psychicznych okazała się daleko mniejsza od przewidywanej. Owszem, pogarszał się stan psychiczny, ale głównie ludzi, którzy już przed pandemią cierpieli z powodu chorób i zaburzeń zdrowia psychicznego, a także tych, których lockdown obciążył bardzo intensywnymi obowiązkami rodzinnymi – głównie opieką nad dziećmi.