Doniesienia z frontów walk w Ukrainie są przerażające. Szczególnie informacje o korzystaniu przez wojska rosyjskie z barbarzyńskich i zakazanych przez konwencje międzynarodowe broni, np. bomb kasetowych (podczas bombardowań Charkowa) lub ładunków termobarycznych (w trakcie ataków na miejscowości w pobliżu Kijowa). Nie zawsze da się tego typu wiadomości do końca zweryfikować, ale znając metody walki Rosjan, a zwłaszcza bezwzględność Władimira Putina, można przypuszczać, że rosyjska armia rzeczywiście sięgnęła po zakazane zabójcze środki. Dlatego warto się im bliżej przyjrzeć.
Fale uderzeniowe i próżnie
Pierwsza z nich to tzw. ładunek termobaryczny. W literaturze światowej panuje pewien chaos w nazewnictwie tej broni, gdyż pojawiają się rozmaite określenia: termobaryczna, próżniowa, paliwowo-powietrzna, aerozolowa lub po prostu baryczna, czyli ciśnieniowa. Często też, zwłaszcza w źródłach anglosaskich, nazwa zależy od składu użytej mieszanki paliwowej. Ale zostawmy nazewnictwo. Ładunki termobaryczne, czy to bomby, czy pociski rakietowe, czy nawet granaty wystrzeliwane z karabinów, różnią się zasadniczo od konwencjonalnych, czyli skondensowanych ładunków wybuchowych stosowanych w typowych środkach rażenia. W nich bowiem łączy się materiał wybuchowy (paliwo) z utleniaczem, czyli np. w ładunku z czarnym prochem jest 25 proc. paliwa i 75 proc. utleniacza. Natomiast w broni termobarycznej ładunek składa się niemal w 100 proc. z paliwa, w związku z tym jest ona o wiele bardziej energetyczna. Funkcję utleniacza pełni tu tlen atmosferyczny. Działa to w ten sposób, że bomba lub pocisk wybucha nad obszarem rażenia. Pierwsza eksplozja ma na celu tylko rozpylenie paliwa, np. płynnych mieszanek (różnych węglowodorów, tlenku etylenu czy tlenku propylenu) lub drobno sproszkowanych metali, takich jak magnez lub aluminium.