Za siedmioma wszechświatami
Witajcie w wieloświecie! A jeśli poza naszym istnieją inne wszechświaty?
Od Wielkiego Wybuchu upłynęło 13,8 mld lat. Tak samo długo biegło do nas światło wysłane przez najdalsze obiekty, jakie możemy dziś obserwować. Ale ponieważ w tym czasie kosmiczna przestrzeń nieustannie się rozszerzała, są one teraz odległe o 46,5 mld lat świetlnych od Ziemi. Obserwowalny wszechświat, czyli kula o średnicy 93 mld lat świetlnych, w której środku znajduje się nasza planeta, zawiera setki miliardów galaktyk. Każda liczy średnio sto miliardów gwiazd, którym towarzyszy średnio po kilka planet. Gdyby każdą planetę zamienić w ziarnko piasku, ważyłyby łącznie kilkaset bilionów ton.
W porównaniu z Ziemią kosmos jest tak nieproporcjonalnie wielki, że wprost narzuca się pytanie: czy nie mógłby być mniejszy? – naiwne, ale tylko z pozoru. Owszem, wszystkie te galaktyki mogłyby znajdować się dużo bliżej nas, gdyby np. stała grawitacji miała odpowiednio większą wartość. Ale już nieznaczne jej zwiększenie spowodowałoby, że przed powstaniem Słońca i Ziemi wszechświat przestałby ekspandować i zapadłby się do stanu, z którego wychynął w Wielkim Wybuchu. Następstwa zmniejszenia stałej grawitacji byłyby równie niewesołe: nie uformowałyby się ani galaktyki, ani gwiazdy, ani planety. Wniosek: znacząco innej wartości tego parametru fizycznego nie moglibyśmy zaobserwować, ponieważ by nas nie było.
Zdumiewające dostrojenie
Mniej więcej pół wieku temu stwierdzono, że podobne rozumowania dotyczące wielu innych parametrów prowadzą do takiej samej konkluzji. Przykład: ułamek sekundy po Wielkim Wybuchu we wszechświecie nie było atomów ani nawet jąder atomowych – wypełniały go cząstki elementarne. Zachodzące między nimi reakcje powodowały cykliczną przemianę protonów w neutrony i neutronów w protony, przy czym liczba neutronów przypadających na jeden proton malała w miarę ekspansji wszechświata i obniżania się panującej w nim temperatury.