Pracuje na uniwersytecie w Sidney, wizytuje najważniejsze ośrodki badawcze i uniwersyteckie na świecie, jest wszędzie ceniony, ale ma też czas, a przede wszystkim wolę, by wracać do Polski i się nią intensywnie zajmować. No, na pewno nie jest to akademik, który zamknął się w wieży z kości słoniowej, by stamtąd recenzować świat. Jest gorący, demonstruje swoje poglądy polityczne, udziela wywiadów, uprawia wyrazistą publicystykę skierowaną przede wszystkim przeciwko PiS. Politykę tej partii uważa za fundamentalne zagrożenie dla Polski, a ostatnie siedem lat traktuje jako nieustający ciąg nieszczęść i dramatów niszczących państwo i społeczeństwo.
Wyrazistość opinii i wypowiedzi Profesora odczuli nie tylko działacze i akolici Jarosława Kaczyńskiego, wdaje się przecież w dyskusje także z tymi, do których jest mu bezsprzecznie ideologicznie i światopoglądowo blisko. Przykładem są choćby dyskusje prasowe w ostatnim czasie z prof. Marcinem Matczakiem, także konstytucjonalistą i także chętnie zabierającym głos w debacie publicznej.
Ten spór między kolegami prawnikami jest interesujący i pokazuje wiele z dylematów, przed którymi staje dzisiaj polska polityka; a i mogą się one zwielokrotnić po najbliższych wyborach parlamentarnych. Zasadniczy spór dotyczył pytania, co mianowicie zrobić z Trybunałem Konstytucyjnym po ewentualnym przejęciu władzy przez dzisiejszą opozycję. Wojciech Sadurski kilkakrotnie wyrażał opinię, że Trybunał Julii P. (takiej nazwy używa) trzeba będzie „wyzerować”, „wygasić”, czyli doprowadzić do pozbycia się wszystkich 15 sędziów. A więc nie tylko osławionej trójki tzw. dublerów. „Ci trzej dublerzy, w moim przekonaniu, zarazili cały trybunał niekonstytucyjnością. I nie tylko poszczególne wyroki, ale instytucję jako całość.