A imię jego buraczkowe
A imię jego buraczkowe. Synestezja jest niezwykła i sporo mówi o mózgu
Gdy Dorota Grelak-Świeboda słyszy imię nowo poznanej osoby, widzi je w kolorach. – Wyświetla się jakby na niewidocznym ekranie, kilka centymetrów przed moimi oczami. Pańskie imię, Paweł, ma odcień przyszarzałej bieli. Imię mojej córki Marty określiłabym łagodnie buraczkowym – precyzuje. Pani Dorota, zanim zrozumie znaczenie jakiegoś słowa, widzi jego kolor i dopiero wtedy potrafi je sobie przypomnieć lub pojąć jego sens. Najważniejsza jest pierwsza litera, bo to ona zabarwia cały wyraz.
W przypadku Marty Mołodyńskiej-Wheeler kolor gra nieco inną rolę. Przez wiele lat była wykładowczynią w Instytucie Filologii Angielskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kiedy na początku semestru starała się zapamiętać imiona studentów, ułatwiał jej to ich ubiór. – Jeśli korespondował z kolorem imienia, wtedy wbijał się w pamięć i bez problemu zapamiętywałam – wyznaje. – Ale jeśli studentką była Anna (dla mnie to imię jest czerwone), a przychodziła na zajęcia w niebieskiej sukience, przez długi czas nie potrafiłam go przyswoić. Anna w granatowej sukience była dla pani Marty Moniką lub Marysią, dopóki nie założyła na zajęcia czegoś w kolorze czerwonym. – Nadal uparcie nazywam Kornelię Karoliną, bo mają podobny zestaw liter i ten sam kolor, Elizę – Emilią, a Wiktorię – Weroniką.
Synestezja (z gr. syn – razem; aisthesis – czucie, postrzeganie) to niezwykła umiejętność odbierania bodźców kilkoma zmysłami jednocześnie. Albo nie tymi, które wykorzystuje większość ludzi. Skąd się bierze? Czy obdarzeni są nią tylko wybrańcy?
A jak kolor czerwony
Większość osób, które widzą dźwięki lub czują je na języku, ujawnia się przypadkiem, gdyż nie lubią rozpowiadać o tym w towarzystwie.