Kosmiczny ekolog
Rakiety mogą być toksyczne. Co innego wysłać w kosmos? Polacy mają pomysły
MARCIN ROTKIEWICZ: – Czy satelity, których coraz więcej umieszczamy na orbitach okołoziemskich, mogą być toksyczne?
ADAM OKNIŃSKI: – W pewnym sensie tak. Poważny problem stanowi materiał pędny, ale nie ten stosowany w dużych rakietach, gdyż najczęściej jest nim ciekły tlen i np. nafta lub metan. Chodzi o satelity, które posiadają własne napędy, uruchamiane np. w celu utrzymania urządzenia na danej orbicie lub jej zmiany. I właśnie tu pojawia się problem. Tlen musiałby być utrzymywany w bardzo niskiej temperaturze, by pozostać ciekły – gdyby stosować go w satelitach, ich działanie skróciłoby się do maksymalnie kilku miesięcy. Dlatego kilkadziesiąt lat temu zaczęto stosować silnie trującą hydrazynę i jej pochodne. Główną ich zaletą jest to, że bez problemu wytrzymują całe lata w zbiorniku na orbicie. Natomiast poważną wadę stanowi toksyczność. Podczas tankowania hydrazyny konieczne jest zapewnienie odpowiednich warunków BHP, co wiąże się z dużymi kosztami. Ze względu na zagrożenie dla ludzi i środowiska Unia Europejska rekomenduje wycofywanie tego typu paliwa z napędów kosmicznych.
Czym je zastąpić?
Znaleźliśmy coś mało toksycznego, relatywnie taniego i zapewniającego silnikom odpowiednie osiągi. To nadtlenek wodoru pełniący rolę utleniacza w nowym paliwie. Odpowiedni skład chemiczny sprawia też, że po wstrzyknięciu do komory spalania ulega ono samozapłonowi, więc nie trzeba stosować żadnych mechanizmów inicjujących – świec, laserów czy elementów pirotechnicznych. Dzięki temu daje się włączać i wyłączać silnik tysiące razy przy zachowaniu bardzo wysokiej niezawodności, co jest kluczowe dla napędów satelitarnych.
Nadtlenek wodoru jest substancją dobrze znaną przemysłowi kosmicznemu.