Narodziny gwiazdy
Narodziny gwiazd. Dlaczego powstają w najchłodniejszych miejscach w kosmosie?
Nasza Galaktyka usiana jest chmurami gazu i pyłu, które obserwatorzy – szczególnie z południowej półkuli Ziemi – mogą dojrzeć jako przesłaniające światło Drogi Mlecznej. W niektórych kulturach układano z nich nawet konstelacje. Rozwój technologii obserwacyjnych pozwolił zajrzeć do ich wnętrza, bo o ile te obłoki są w świetle widzialnym kompletnie ciemne, o tyle w podczerwieni rozbłyskują ukryte w nich nowo powstające gwiazdy.
Narodziny są dość paradoksalne: gwiazdy, czyli rozgrzane do milionów stopni kule ognia, powstają w najchłodniejszych miejscach w kosmosie. Obłoki molekularne wirują powoli, a ciśnienie związane z ich temperaturą nie pozwala im zapaść się pod własnym ciężarem. Głównym źródłem energii w kosmosie jest światło gwiazd, więc gdy chmura zgęstnieje na tyle, że stanie się dla niego nieprzepuszczalna, jej wnętrze nieuchronnie zaczyna się schładzać. Przy temperaturze zaledwie 20 K (a więc ok. –250 st. C) chmura zapada się.
O ile obłoki molekularne mogą dryfować w przestrzeni kosmicznej przez miliony lat, o tyle gdy rozpoczyna się proces zapadania, sprawy dzieją się błyskawicznie (w skali kosmicznej oczywiście). W ciągu zaledwie kilku tysięcy lat tworzy się gęsta i kompaktowa kula gazu, nazywana protogwiazdą. Wokół niej formuje się protoplanetarny dysk pełen gazu i pyłu, który ją karmi. Wtedy najczęściej gwiazda obwieszcza światu swoje narodziny spektakularnymi fajerwerkami: wyrzuca ogromne ilości gazu sformowane w tzw. dżety, które zderzając się z okolicznym obłokiem molekularnym, rozgrzewają go, rozświetlając okolicę. W czasach, gdy obserwacje w świetle widzialnym były jedynym źródłem wiedzy o kosmosie, dżety jako pierwsze sygnalizowały, że w ciemnych chmurach gazu i pyłu dzieje się coś zagadkowego. Wyrzucane z prędkością setek kilometrów na sekundę strumienie gazu uciekają bowiem poza najgęstsze warstwy obłoku, zderzając się z otaczającym gazem i rozgrzewając go do tysięcy stopni.