Wiadomość gruchnęła w samym środku weekendu. Dość ciepłego, więc informacja o cholerze – ostrej chorobie bakteryjnej, kojarzonej z tropikami – szybko pobudziła wyobraźnię. Mieszkańcom naszej szerokości geograficznej i ludziom z łatwym dostępem do czystej wody cholera kojarzy się ze wspomnieniem katastrofy – zagraża gdzieś jedynie na obrzeżach świata i nie ma wstępu do naszych uporządkowanych miast.
Czytaj także: Malaria w Polsce? I jeszcze denga i zika? Choroby nadciągają z tropiku do Bałtyku
Lekarze, którzy poinformowali w niedzielę opinię publiczną o stwierdzonym w województwie zachodniopomorskim przypadku – zarówno główny inspektor sanitarny dr Paweł Grzesiowski, jak i prof. Miłosz Parczewski, konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych, u którego w szczecińskim szpitalu leczona jest teraz pacjentka – nie wiedzą jeszcze, jak mogło dojść u niej do zakażenia. Nie podróżowała do tych regionów świata, gdzie przecinkowce cholery atakują najczęściej (głównie osoby niedbające o higienę) ani nie kontaktowała się z osobami, które mogły być zakażone (choć niewykluczone, że ktoś z otoczenia seniorki był nosicielem którejś bakterii z rodzaju Vibrio – to wykaże dochodzenie, które właśnie trwa).
Warto dodać, że choć źródłem zakażenia jest najczęściej zanieczyszczona odchodami woda, przypadki zachorowań mogą się również zdarzać wskutek spożywania zakażonych potraw. Źródłem cholery może być też woda, w której na przykład transportuje się pewne produkty z krajów, gdzie nie jest ona tak nietypowa jak u nas. Nie podano do wiadomości, co seniorka jadła w ostatnich dniach (okres wylęgania wynosi najczęściej 1–4 doby, w przypadkach skrajnych czasem kilka godzin). Mogły to być surowe ryby, skorupiaki, rośliny morskie… Dlatego, aby się ustrzec przed najgorszym, należy przestrzegać uniwersalnej zasady, dobrze znanej z krajów tropikalnych: Boil it, cook it, peel it or forget it, czyli nie jedz potraw nieugotowanych, a surowe owoce myj i obieraj ze skórki.
Cholera, czyli śmierć przez odwodnienie
Ale odłóżmy na bok przypuszczenia, bo po to służby sanitarne prowadzą obecnie żmudne dochodzenie, aby znaleźć rzeczywiste przyczyny nieszczęśliwej obecności przecinkowców w organizmie pacjentki. Jej stan początkowo określano jako bardzo ciężki, a następnie stabilny. Do niedzieli służby medyczne potwierdziły w jej organizmie materiał genetyczny zarazków, ale trzeba jeszcze określić ich rodzaj serologiczny i konkretną toksynę – ponieważ przy 20 gatunkach Vibrio możemy mieć do czynienia z różnymi postaciami i przebiegiem choroby.
Wiadomo, że jest on zazwyczaj piorunujący. W klasycznej sytuacji dochodzi do wymiotów i szybko nasilającej się biegunki, która jest masywna i przypomina… wodę po płukaniu ryżu (stąd można znaleźć w literaturze charakterystyczne określenie „stolec ryżowaty”). Chorzy nie gorączkują, ale z uwagi na gwałtowną utratę elektrolitów odczuwają bóle mięśni, a następnie zaburzenia pracy serca i nerek.
Leczenie polega przede wszystkim na nawadnianiu pacjenta, aby wyrównać utratę wody i mikroelementów. Antybiotyki są tylko dodatkiem, niemniej mamy do czynienia z zakażeniem bakteryjnym – więc trudno o lepszą amunicję. W Polsce każdy przypadek cholery – pod warunkiem, że jest wcześnie rozpoznany – da się dość łatwo wyleczyć, ponieważ nawadnianie pacjenta i antybiotykoterapia nie są czymś specjalnie wyrafinowanym. Ale w krajach ubogich, często targanych klęskami żywiołowymi i wojnami, gdzie dostęp do opieki medycznej jest utrudniony, a nieraz wręcz niemożliwy, choroba zbiera potężne żniwo. Tylko od początku tego roku na świecie odnotowano 301 tys. przypadków cholery w 28 krajach, a zmarło – według oficjalnych danych – 3,5 tys. osób.
Czytaj także: To karygodne, że w XXI w. ludzie umierają na cholerę, biegunki, malarię
Bakterie nie pytają o wizę
Odkryta przez Roberta Kocha w 1883 r. bakteria Vibrio cholerae wzbudza nerwowość ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia już od kilku lat. Epidemie rozprzestrzeniające się głównie w Afryce, Ameryce Środkowej, Azji i na Bliskim Wschodzie (w krajach o najniższych standardach higienicznych, głównie związanych z brakiem dostępu do czystej wody) stają się coraz bardziej śmiertelne. Zgodnie z analizą WHO sprzed dwóch lat liczba zgonów z powodu cholery na całym świecie wzrosła aż o 71 proc. w porównaniu ze zgonami w 2022 r., podczas gdy liczba zgłoszonych przypadków zwiększyła się w tym samym okresie jedynie o 13 proc.
Sytuacja, gdzie w XXI w. śmiertelność rośnie o wiele szybciej niż liczba przypadków, jest całkowicie nie do przyjęcia – świadczy o tym, że politycy zdrowotni przestali myśleć o zapewnieniu ludziom ochrony przed groźnym zarazkiem i nie zapewniają im również niedrogiego leczenia ani profilaktyki (w tym wypadku chodzi o łatwe do aplikacji szczepionki doustne!).
A przecież mamy do czynienia z chorobą, która nęka ludzkość od tysięcy lat, dotykając najbiedniejszych, którzy nie mogą znaleźć czystej wody do picia. I nie stać ich później na zwykłe sole nawadniające, które kosztują 50 centów, albo również niedrogie, powszechnie stosowane antybiotyki. Winne temu są konflikty zbrojne (np. w Sudanie ponad 9 mln osób zostało przesiedlonych w wyniku brutalnej wojny domowej, stłoczone są w obozach z minimalną infrastrukturą sanitarną), znaczne przeciążenia systemów opieki zdrowotnej (w stolicy Zambii Lusace centrum leczenia cholery musiano zorganizować na stadionie), a także katastrofalne zjawiska pogodowe – powodzie i susze (bo kiedy ludzie nie mają dostępu do wody, często tłoczą się wokół kilku źródeł, które jeśli zostaną zanieczyszczone, mogą szybko stać się zarzewiem epidemii).
Czytaj także: Wirus Zachodniego Nilu nad Wisłą
W Polsce szczęśliwie poziom opieki medycznej jest nieporównywalnie wyższy niż w krajach, które na co dzień borykają się z ryzykiem cholery. Dlatego każdy pojedynczy przypadek zachorowania ma realne szanse na wyprowadzenie z najgorszej opresji. Niemniej zmiany klimatyczne powinny nas uczulić na to, że egzotyczne choroby będą w naszej szerokości geograficznej zdarzać się coraz częściej. A ze względu na intensywny ruch turystyczny i szybki import produktów spożywczych z krajów o niższym poziomie sanitarnym, także złowroga cholera może – mimo swego rodowodu – pojawić się w Europie Środkowej, w tym w Polsce. Podobnie jak wiele innych zakażeń.
Dziś jeszcze wiele plag odbija się echem kolonializmu, niesprawiedliwości i nierówności. Ale choć można wiele z nich leczyć, a nawet łatwo im zapobiegać, pozostają czymś więcej niż chorobą zakaźną. Są przypomnieniem, że globalne bezpieczeństwo zdrowotne jest iluzją – i że bakteria Vibrio cholerae może powrócić nie dlatego, że nie umiemy z nią walczyć, ale dlatego, że jest w stanie zaadaptować się do każdych warunków.