Wydawać by się mogło, że ta wizja to wytwór bujnej wyobraźni Roberta Crumba, ekscentrycznego grafika, dokumentującego lata sześćdziesiąte. Okazuje się jednak, że obraz współczesnych staruszków, rozpartych w bujanych fotelach z jointami w ręku i wspominających młodość spędzoną w Haight-Ashbury*, nie jest odległy od rzeczywistości, przynajmniej tak twierdzi troje badaczy z National Institute on Drug Abuse (Krajowego Instytutu ds. Nadużywania Narkotyków).
Na łamach Neuropsychopharmacology Gayathri J. Dowling, Susan R.B. Weiss i Timothy P. Condon zauważają, że wiele osób urodzonych w powojennym szczycie demograficznym swojej słabości do miękkich narkotyków i nadużywania lekarstw będzie ulegać również na starość. Lekarze dopiero zaczynają zmagać się z tym problemem.
Tzw. baby boomers, czyli urodzeni między 1946 a 1964 rokiem, stanowią 29% amerykańskiego społeczeństwa; dziś są to już ludzie niewątpliwie dojrzali, ale jeszcze nie starzy. Do 2030 roku ta licząca 71 mln osób populacja - wyróżniająca się na tle poprzednich pokoleń wyjątkową skłonnością do narkotyków - „przesunie się" w kierunku zaawansowanej starości. Jakimi będą seniorami? Dotychczas wierzono, że starzejąc się, „wyrosną" ze swoich nałogów. Najnowsze fakty dowodzą, że optymizm ten nie jest uzasadniony.
Dowling i jego współpracownicy powołują się na statystyki szpitalne, odnotowujące osoby w wieku powyżej 55 roku życia, trafiające do izby przyjęć i diagnozowane jako stosujące narkotyki. Liczba przyjmujących kokainę wzrosła z 1400 w 1995 roku do prawie 5000 w 2002 roku, czyli o 240%, heroinę - z 1300 do 3400 (160%), marihuanę - z 300 do 1700 (wzrost o 467%), natomiast amfetaminę - z 70 do 560 (700%).