Każdy kierowca potrafi szybko wejść w zakręt, ale nie każdy z niego wyjdzie – mawiał słynny polski rajdowiec i biznesmen Sobiesław Zasada. Pamięta o tym dobrze Michał Sołowow, także rajdowiec i biznesmen. Dzięki umiejętnemu pokonywaniu zakrętów powrócił na szczyt biznesowego podium. Według magazynu „Forbes” jest najbogatszym Polakiem z majątkiem wartym 13,3 mld zł.
Pojawienie się miliardera wśród zawodników startujących w rajdowych mistrzostwach było kiedyś sporym zaskoczeniem. Jego nazwisko kibicom niewiele mówiło, więcej czytelnikom prasy ekonomicznej. Sołowow unika rozgłosu, wywiadów, nie przepada, gdy go fotografują. Jego starty w rajdach komentowano, że to kaprys miliardera przechodzącego kryzys wieku średniego. W 2001 r. Sołowow zbliżał się do czterdziestki, to wiek, w którym wielu kierowców kończy sportową karierę, a on ją dopiero zaczynał.
Przewidywano, że po kilku porażkach znudzi się i rozczaruje. Pierwsze rajdowe sezony dla reprezentanta Synthos Cersanit Rally Team (startował jako zawodnik własnych firm) nie były łatwe. Mimo to nie zrażał się, trenował w weekendy i szybko skracał dystans do czołówki. Wkrótce zaczął stawać na podium i to nie tylko w Rajdowych Mistrzostwach Polski, ale i Europy. Ale nigdy nie stanął na szczycie. – Przez kilka lat to był etatowy wicemistrz. Miał dobre auta i świetną ekipę, jeździł szybko, ale czuło się, że zawsze pilnuje, by zachować margines bezpieczeństwa. Miał chyba świadomość ryzyka, że od tego zależy nie tylko los jego i pilota, ale całego wielkiego biznesu, którym kieruje – wspomina Andrzej Borowczyk, znany komentator rajdów i wyścigów samochodowych.
Kielczanin z dziada pradziada
W 2015 r. Sołowow zakończył karierę sportową, ale jego sztuka umiejętnego pokonywania wiraży sprawdza się także w interesach.