American Airlines od przyszłego roku uruchamia nowe połączenia do Tel Awiwu, Budapesztu, Pragi, Casablanki i Krakowa. W krótkiej internetowej reklamówce już dziś jednak przekonuje Amerykanów, dlaczego warto się tam wybrać. Do Tel Awiwu po to, by skorzystać z pięknych piaszczystych plaż, do Budapesztu, żeby popłynąć Dunajem, do Pragi, by obejrzeć teatr marionetek, do Casablanki, bo trzeba odwiedzić bazar pełen egzotycznych przypraw. A do Krakowa? By „napić się wódki z przyjacielem” – wyjaśnia nastrojowym głosem wiceprezes AA do spraw siatki połączeń. I z namaszczeniem odkręca miniaturową buteleczkę trunku, lejąc go do wielkiego kieliszka pełnego lodu.
– Jest wiele lepszych powodów, dla których warto odwiedzić Kraków. By zobaczyć miasto Jana Pawła II, zwiedzić fabrykę Schindlera, by pójść śladami noblistów Wisławy Szymborskiej i Czesława Miłosza, spoglądać z Wawelu, spotkać się na Plantach – wylicza wiceprezydent Krakowa Bogusław Kośmider. Dodaje, że Kraków to miasto magiczne. Żeby to dostrzec, nie trzeba alkoholu.
Władze miasta wydały oświadczenie, że reklama amerykańskiej linii „absolutnie nie wpisuje się w politykę turystyczną i promocyjną Krakowa, miasto jest postrzegane jako wyjątkowe miejsce UNESCO, przyciągające co roku licznych turystów, którzy w czasie swojego pobytu korzystają z bogatej oferty kulturalnej”.
Crawlingiem przez Kraków
To nie pierwsze, na tle alkoholowym, spięcie Krakowa z linią lotniczą. Wcześniej był Ryanair, który w reklamach namawiał Brytyjczyków, by lecieli pod Wawel spić się tam na umór. Wyjaśniano nawet, co konkretnie należy w tym celu wypić i gdzie.
O tym, że Brytyjczycy wzięli sobie rady Ryanaira do serca, mieszkańcy Krakowa przekonują się do dziś.