Nie wiemy, kiedy pokonamy koronawirusa, ale już widzimy, że ma on ogromny wpływ na rynek nieruchomości – zarówno mieszkaniowych, jak i biurowych. Do takiego wniosku doszli uczestnicy debaty zorganizowanej przez magazyn „Salon” 17 sierpnia w przepięknie zrewitalizowanej warszawskiej kamienicy przy ul. Foksal 13/15. Ograniczenia w poruszaniu się, nałożone na Polaków wiosną, wpłynęły na zmiany ich preferencji dotyczących miejsca zamieszkania. – Najpopularniejszym, najczęściej wyszukiwanym rodzajem nieruchomości były zawsze mieszkania. Tymczasem od końca marca aż do końca czerwca zaobserwowaliśmy większe zainteresowanie domami na sprzedaż niż mieszkaniami – mówi Marcin Kawecki, dyrektor ds. rynku pierwotnego w serwisie Otodom.
W czasie pandemii zwiększają się nasze oczekiwania. Wcześniej dominowało zainteresowanie małymi domami, teraz szukamy domów nie mniejszych niż 100 m kw. W przypadku mieszkań widać podobny trend. O ile przed pandemią pytano o mieszkania od 40 m kw., o tyle teraz częściej szukamy tych o powierzchni przynajmniej 60 m kw. Coraz bardziej cenimy dostęp do świeżego powietrza. Liczba wyszukiwań nieruchomości z balkonem wzrosła o 50 proc., z tarasem o 70 proc., a z ogródkiem o 80 proc.
Na zmieniające się preferencje Polaków już reagują inwestorzy i architekci. Wielu szukających nieruchomości chciałoby dzisiaj kupić dom czy mieszkanie większe niż jeszcze kilka miesięcy temu – choćby po to, aby łatwiej było wygospodarować dla siebie miejsce do pracy zdalnej, a często również przestrzeń dla dzieci do nauki w takiej formie, co przecież w każdej chwili może powrócić. Barierą są oczywiście koszty, bo aby zaciągnąć kredyt, trzeba dysponować większym wkładem własnym. Tymczasem wiele osób z powodu pandemii ma mniejsze zarobki, a ich miejsca pracy są zagrożone.