Jak pokroić morze?
Jak pokroić morze? Przybywa chętnych na kawałek Bałtyku. A rybakom wiatr w oczy
To nie żart. Miasto Gdynia będzie wkrótce graniczyć z miastem Hel. Jego powierzchnia wzrośnie o ponad 25,6 tys. ha, czyli niemal trzykrotnie. Helowi też przybędzie hektarów. Dzięki temu administracyjnie się zetkną. A Gdańsk urośnie do ponad 68 tys. ha i stanie się najrozleglejszym miastem w Polsce. Z tym że większość hektarów będzie pod wodami Zatoki Gdańskiej. Podwodne będzie też sąsiedztwo gdyńsko-helskie. Co na to mieszkańcy? W internecie dowcipkują, że z nowych terenów nie trzeba będzie jesienią na koszt miasta zmiatać liści. No i dziur w drogach tam nie będzie. Choć trafiają się pesymiści: „Wszystko fajnie – gorzej, jak rząd postanowi pobierać za wodę podatek od nieruchomości. A deweloperom się tego sprzedać nie da”.
Ta operacja ma wymiar czysto formalny. Ułatwi życie urzędnikom i wykonawcom takich prac wodnych, jak np. remont mola, układanie na dnie kabli czy budowa falochronów. Nie będą już wypisywać długich litanii współrzędnych, tylko numer działki. Faktem jest jednak, że przestrzeń morska stała się łakomym kąskiem. I coraz więcej się na tym mokrym terytorium dzieje.
– Kiedy byłem studentem, a mój ojciec pracował w Morskim Instytucie Rybackim, polskie statki pływały po całym świecie. Mogły łowić ryby wszędzie – wspomina prof. Jacek Zaucha, kierownik Katedry Ekonomii Międzynarodowej i Rozwoju Gospodarczego na Uniwersytecie Gdańskim. – To był przełom lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Dominowała idea morza jako dobra wspólnego. Ale gdy się okazało, że morza sprzyjają bogaceniu, to państwa najpierw włączyły w swoje granice 3 mile morskie, potem 6 mil... w końcu cały szelf kontynentalny, gdzie tkwi ropa, gaz, cenne metale. Zawłaszczanie było stabilne i konsekwentne.
Profesor jest współautorem planu zagospodarowania przestrzennego polskich obszarów morskich.