Według Narodowego Banku Polskiego zadłużenie gospodarstw domowych przekroczyło w sierpniu br. 232 mld zł i rośnie. W ciągu ostatniego półrocza nasz dług powiększył się o ponad 40 mld zł (z tego o 2 mld na kontach i rachunkach kart kredytowych oraz aż o 10 mld, jeśli idzie o kredyty gotówkowe, samochodowe i ratalne). Takiego skoku nie notowano dotychczas w historii polskiej gospodarki. Nawet w złotej końcówce lat 90., kiedy Polaków po raz pierwszy ogarnęło szaleństwo kredytobrania.
Rys. Marek Sobczak
Dziś ożywienie gospodarcze oraz szybki wzrost płac poprawiają nastroje konsumentów. Tzw. wskaźnik ufności konsumenckiej GUS (skłonność do większych zakupów, brak obaw przed utratą pracy) jest najwyższy od 10 lat! Mamy więcej pieniędzy i chętniej się zadłużamy. Odbijamy sobie w ten sposób chude lata gospodarczego spowolnienia, kiedy w obliczu rosnącego bezrobocia i ekonomicznej stagnacji musieliśmy zacisnąć pasa.
Konsumpcyjny boom
Z ankiety Pracowni Badań Społecznych wynika, że już co trzeci Polak spłaca jakąś pożyczkę. W przytłaczającej większości – patrz wykres „Życie na kredycie” – zadłużamy się w banku (79 proc.). Później są: pożyczka w zakładzie pracy i kredyt sklepowy (po 8 proc.). Co ciekawe, źródłem taniego kredytu przestali być znajomi. Może w myśl porzekadła: „chcesz stracić przyjaciela? – pożycz mu pieniądze”.
Zadłużają się ludzie w każdym wieku i w każdej grupie społecznej.